- Uważam, że z piłkarskiego punktu widzenia pierwsza połowa była lepsza w naszym wykonaniu. Choć gospodarze trafili w słupek naszej bramki, to z kolei nasza drużyna była aktywniejsza w ataku. Szkoda jedynie, że zachowywaliśmy się ofensywie, jakbyśmy chcieli „wjechać” z piłką do bramki - przyznał na łamach klubowej strony trener Rekordu, Dariusz Mrózek. 

 

 

Bez bramek upłynęła pierwsza część gry. Ciężar gatunkowy spotkania był spory, wszak lider podejmował wicelidera, dlatego co po niektórych nie może dziwić fakt, iż obie ekipy nie poszły od razu na wymianę "ciosów". Nie oznacza to jednak, że na placu nie działo się nic, szczególnie w końcówce premierowej odsłony spotkania. Przed stratą bramki "rekordzistów" uratował będący ostatnimi czasy w wybornej formie golkiper, Jakub Szumera, natomiast w drugą stronę dobrze zapowiadającą się akcję Szczepana Muchy zablokował defensor rezerw Rakowa. 

 

Po zmianie stron tempo meczu było znacznie wyższe, choć znacznie lepiej w spotkanie po przerwie weszli częstochowianie. W 49. minucie na listę strzelców wpisał się Łukasz Mazurek, który z kilku metrów sfinalizował zespołową akcję. Chwilę później mogło być 2:0, lecz piłka po uderzeniu zawodnika rezerw Rakowa zatrzymała się na słupku. To wydarzenie spowodowało, że Rekord rzucił się do odrabiania strat, owocem czego było trafienie Michała Wróbla w 73. minucie, który wykorzystał świetne dogranie od Daniela Świderskiego. Więcej bramek w tym meczu nie widzieliśmy.