Wobec niepewnego losu czwartoligowego piłkarzy z Bojszów, wyjazd żywczan na mecz z miejscowym GTS-em jawił się jako trudny.

Goral mecz

Nikt nie spodziewał się jednak takiej klęski żywczan, o którą goście „zadbali”... sami. Tylko do siebie piłkarze Czarnych-Górala mogą mieć pretensje za stracone trzy gole w odstępie... czterech minut – w 12., 14. i 15. minucie od pierwszego gwizdka sędziego. – Trudno powiedzieć, jaka jest przyczyna tego, że popełnialiśmy tak kardynalne błędy indywidualne w defensywie – mówi nam „na gorąco” niepocieszony Maciej Mrowiec, szkoleniowiec ekipy z Żywca.

Premierowe trafienie dla bojszowian to nieporozumienie duetu obrońców żywieckich. 120 sekund później zawodnika GTS-u piłką nastrzelił golkiper Czarnych-Górala. Kwadrans zwieńczyła strata na linii pola karnego i formalność dopełniona przez piłkarza miejscowej drużyny. Przy stanie 0:3 „setkę” po stronie żywczan miał Szymon Byrtek. Nie zdołał jednak pokonać bramkarza rywali, w odpowiedzi gola numer cztery zanotowali walczący o utrzymanie w IV lidze bojszowianie. Z tak niekorzystnego rezultatu przyjezdni nie byli w stanie wyciągnąć nic pozytywnego, tym bardziej, że od 37. minuty, po czerwonej kartce dla Sebastiana Klimka, musieli radzić sobie w osłabieniu. – Chcieliśmy atakować i choć częściowo odrobić straty, ale nawet w dogodnych pozycjach nie potrafiliśmy nic strzelić – skwitował zerowy dorobek w ofensywie trener Mrowiec, który ponownie nie mógł skorzystać z kilku piłkarzy pierwszego składu.

GTS Bojszowy – Czarni-Góral Żywiec 4:0 (4:0)

Czarni-Góral: Ł.Byrtek – Jurek, Białas, Klimek, Biegun, Studencki (55' Borek), Motyka (70' W.Miodoński), Gołuch, Sz.Byrtek, Michulec, Szymoński Trener: Mrowiec