Swego gospodarze dopięli, choć łatwo nie było. Concordia Knurów postawiła bowiem twarde warunki. Po pierwszej połowie co prawda prowadzili 1:0, ale na bramkę pracowali długo. Tzw. gola do szatni zdobył w 45. Ilya Nazdryn-Platniski. Premierowe trafienie Białorusina w śląskiej IV lidze to w dużej zasługa m.in. Piotra Świerczyńskiego, który obsłużył partnera prostopadłym podaniem, ten w sytuacji sama na sam podciął futbolówkę nad golkiperem. Tym samym gospodarze na przerwę udali się z zaliczką. – Pierwsza część meczu była wyrównana. Co prawda grę prowadziliśmy, ale przeciwnik mądrze się bronił i próbował kontratakować. Sytuacji klarownych nie było – obrazuje Maciej Żak, grający trener czanieckiej ekipy. – Zdobyliśmy gola do szatni, grało nam się po zmianie stron łatwiej – dodaje.

W 66. minucie zespół dążący do podwyższenia prowadzenia ponownie dopiął swego. Bartosz Woźniak wpadł w pole karne, ograł rywala, a następnie podaniem szukał zdobywcy pierwszego gola. Jeden z rywali niefortunnie interweniując skierował futbolówkę do własnej siatki. Chwilę później goście wrócili do gry. Michał Szczurek w powstałym po dośrodkowaniu ze stałego fragmentu gry zamieszaniu zachował zimną krew. Niebawem beskidzki zespół mógł „zamknąć” mecz. Wspomniany Woźniak w jednej sytuacji przegrał jednak pojedynek z golkiperem rywala, w kolejnej podawał do lepiej ustawionego partnera, ale tym razem obrońca skutecznie interweniował.

Nie przegrał LKS Czaniec po raz czwarty, po raz pierwszy stracił gola. – Za nami ciężki mecz w tropikalnych warunkach, ale w tej lidze łatwych spotkań nie będzie. Po bramce zdobytej przez gości wytrzymaliśmy ich napór, a następnie mogliśmy zdobyć kolejne gole. Wywalczyliśmy trzy punkty i to jest najważniejsze, przy tym zespół realizował założenia. Straciliśmy bramkę, ale paradoksalnie może to i dobrze. Nie wisi nad nami ciężar gry na zero z tyłu. Już myślimy o Granicy Ruptawa – mówi trener Żak.

Protokół meczowy poniżej.