Nie ma jak w domu
Przeciętnie na wyjazdach, ale już bardzo korzystnie na własnym terenie – tak przedstawia się „z grubsza” V-ligowa jesień Beskidu Skoczów.
6 zwycięstw na koncie i żadnego potknięcia – podopieczni Bartosza Woźniaka znów dowiedli, że w roli gospodarza w V-ligowej stawce sprawują się cokolwiek komfortowo. – Rzeczywiście czujemy się tu dobrze, choć zbyt często na swoim boisku przecież nie trenujemy. Sprzyjają nam najwyraźniej jego gabaryty i dobra murawa. Gramy w piłkę i robimy swoje – mówi szkoleniowiec ekipy ze Skoczowa, podkreślając zarazem, że konfrontacja z zamieszaną w walkę o utrzymanie Iskrą nie było formalnością.
W rywalizacji owej skoczowianie byli dobrze dysponowani na przestrzeni całego meczu, aczkolwiek punkty zgarnęli na swoją korzyść golami odnotowanymi po zmianie stron, a i postawa Konrada Krucka między słupkami zasługuje na uznanie. Zyski triumfatora? W 52. minucie Jakub Małkowski obsłużył Kacpra Zątka, który bez respektu wpadł w pole karne, by strzałem w „długi” róg dać Beskidowi prowadzenie. Niebawem wspomniany strzelec i asystent znów sprawdzili czujność golkipera gości, ale swego dopiął dopiero w 67. minucie Jakub Krucek, który nie zmarnował podania Nikodema Grabskiego. Gospodarze byli wówczas na jasno utorowanej drodze do wygranej. Kwadrans później Michał Szczyrba na raty pokonał bramkarz pszczyńskiej drużyny, asystę zaliczył w tym przypadku Jakub Kawulok.