Nie strzelasz, nie wygrywasz
To nie jest jesień Podhalanki Milówka. Mimo niedawnego przełamania i pierwszego zwycięstwa na V-ligowym froncie, stare demony powracają.
Mowa o braku skuteczności piłkarzy Podhalanki, wszak gdyby oceniać wyłącznie samą grę, to beniaminek winien sytuować się w tabeli wyżej i z bardziej okazałym punktowym dorobkiem. Rywalizacja z LKS Krzyżanowice, dodatkowo ważna z racji „zamieszania” przeciwnika w walkę o utrzymanie, toczyła się o przysłowiowe 6 punktów. I nie można gościom odmówić, że chcieli je zgarnąć i zyskać kolejnego „kopa” na finiszu rundy.
W pierwszej połowie gole nie padły. Bliżej celu pożądanego była właśnie ekipa z Milówki. To jednak strzały mijały bramkę, to znów na posterunku był golkiper gospodarzy. Przypadki opisane tyczą się w szczególności prób Mikołaja Stasicy oraz Kacpra Drewniaka. Młodzieżowiec w szeregach Podhalanki mógł poza tym lepiej rozegrać kontrę w przewadze, lecz nie zdołał przetransportować futbolówki do dobrze ustawionego Patryka Semika.
Po przerwie nastąpiła katastrofa totalna, bo trudno inaczej określić ciąg dalszy niemocy przyjezdnych przy jednoczesnych strzałach Adama Turkiewicza oraz Dawida Pawlusińskiego, znajdujących drogę do „świątyni” Podhalanki w stosunkowo krótkim odstępie czasu między 70. i 77. minutą. Czego żałować mógł reprezentant Żywiecczyzny najbardziej? Znakomitych okazji Drewniaka oraz Roberta Orła kilka minut po powrocie drużyn na boisko czy strzału Michała Gluzy z bliskiej odległości po podaniu Orła ze skrzydła, który precyzyjniejszy dałby gościom błyskawiczną odpowiedź na objęcie przez zespół z Krzyżanowic skromnego prowadzenia.