Nastroje w obozie "rekordzistów" po końcowym gwizdku arbitra nie były pełne euforii. Bielszczanie z pewnością więcej sobie obiecywali po inaugurującej piłkarską wiosnę konfrontacji z Piastem Żmigród. Pierwsza połowa nie dostarczyła widzom wrażeń. Sytuacji strzeleckich nie było z jednej, jak i z drugiej strony. Na pochwałę zasługuje jedynie gra obronna obu zespołów, wszak defensorzy wywiązywali się wyśmienicie z założonych zadań. 

 

 

Z nieco większym animuszem podeszły obie ekipy do drugiej części meczu. W 52. minucie Marcin Wróbel "zatrudnił" golkipera drużyny przeciwnej po bardzo dobrym uderzeniu. Odpowiedź Piasta była jednak bolesna w skutkach. 120 sekund później Kacper Głowieńkowski z bliskiej odległości pokonał bramkarza Rekordu, wyprowadzając jednocześnie żmigrodzian na prowadzenie.

 

Bielszczanie, co zrozumiałe, ruszyli do odrabiania strat i w 75. minucie Wróbel wykorzystał błąd defensywy gości. Więcej goli w meczu nie ujrzeliśmy, choć w końcówce meczu sędzia był głuchy na protesty bielszczan, którzy w zamieszaniu pod bramką rywali domagali się uznania gola, po tym jak piłka - według piłkarzy Rekordu - przekroczyła linię bramkową.