Z animuszem konfrontację rozpoczęli przyjezdni. W odstępie kilku minut od pierwszego gwizdka arbitra golkiper Podhalanki Denys Anufriienko musiał uwijać się niczym w ukropie, broniąc kolejne strzały, jakie z bliskiej odległości wykonali Tymofii Verbytskyi oraz Rian Machado. Gol dla Smreka wydawał się wówczas kwestią czasu, ale do siatki nic wpaść nie chciało, skoro nawet z rzutu karnego piłkarze Piotra Jaroszka nie potrafili zmusić ukraińskiego bramkarza do kapitulacji. W 30. minucie Szymon Śleziak sfaulował w obrębie „16” Machado, ale uderzenie Szymona Stawowczyka niespodziewanie minęło cel.

Brak goli przed pauzą był zalążkiem do dalszej walki i tej istotnie nie zabrakło. W 50. minucie będący dotąd głównie w defensywie zawodnicy Podhalanki zadali rywalowi poważny cios. Piłkę między obrońców Smreka otrzymał Kacper Najzer i mimo ich asysty spokojnym strzałem pokonał Sebastiana Pępka. Zmiana wyniku „otworzyła” grę, a okazje stwarzały obie drużyny. Te bardziej klarowne mieli goście ze Ślemienia, ale powtórnie skuteczność nie była ich domeną. Bliscy doprowadzenia do remisu byli m.in. Stawowczyk i Machado. Golkiper Smreka bronił z kolei próby Mateusza KalfasaKacpra Grochowalskiego, aż wreszcie w 87. minucie raz jeszcze został pokonany. Najzer przyjął futbolówkę na klatkę piersiową, by z odległości 7. metrów przewrotką zapewnić Podhalance ciężko wywalczone zwycięstwo.

Nawiązując do tytułu – goście polegli w starciu, po którym wcale nie musieli czuć się słabsi od konkurenta. – To był mecz z gatunku tych niemożliwych wręcz do przegrania. Mieliśmy mnóstwo sytuacji, ale golkiper rywali zagrał „życiówkę”. Czasem tak jest, że zespół lepiej grający w piłkę przegrywa – wyjaśnił zadowolony z postawy swoich podopiecznych trener Jaroszek.

Umacniająca się tuż za ligowym podium Podhalanka potwierdziła zaś miano przeciwnika niewygodnego. – Nasza kadrowa sytuacja to połączenie szpitala z sanatorium. Z tego też powodu dokonywaliśmy wyłącznie wymuszonych zmian, a pole manewru mieliśmy bardzo ograniczone. Ale mimo tego wygraliśmy, robiąc „maksa” zważywszy na aktualny stan ilościowy – powiedział Sławomir Szymala, szkoleniowiec drużyny z Milówki.