Puńcowianie uzyskali w pierwszej połowie pokaźną zaliczkę, ale ustalony w niej wynik 3:0 nie był następstwem olśniewającej postawy gospodarzy bądź też dysproporcji pomiędzy niedzielnymi konkurentami. – Byliśmy nieco ociężali w naszych poczynaniach, natomiast faktem jest, że podejmowaliśmy bardzo dobre decyzje w kluczowych momentach – oznajmia trener Tempa Michał Pszczółka, który wraz z kolegami z drużyny fetował aż 3 trafienia. Przy „fantach” Jakuba Legierskiego z 9. i 42. minuty asystami popisywał się przytomnie dogrywający Michał Tobiasz, z kolei bramka autorstwa Rafała Adamka z 40. minuty to efekt sytuacji sam na sam, w której egzekutor uprzedził obrońcę LKS-u i pewnym uderzeniem pokonał golkipera.

Jakkolwiek gospodarze mogli być usatysfakcjonowani komfortową przewagą, tak gdyby jeszcze jedną świetną okazję na zakończenie udanej połowy lepiej sfinalizował Legierski, to piłkarze z Tworkowa z pewnością rękawicy już by nie podjęli. Tymczasem zanim upłynął kwadrans części rewanżowej sytuacja uległa dość znaczącej odmianie, na co wpływ miał uraz Pszczółki, uniemożliwiający mu kontynuację gry. – Dokonaliśmy zmian wymuszonych i niekoniecznie dla nas naturalnych, a przez to wkradł się chaos. Sami trochę skomplikowaliśmy sobie mecz – dodaje szkoleniowiec Tempa, które w 60. i 72. minucie traciło gole.

Przyjezdni uwierzyli w osiągnięcie korzystnego rezultatu, do tego spore niezadowolenie wywoływały kolejne decyzje arbitra, który nie dostrzegł, że w obrębie „16” faulowani byli Maciej RuckiDamian Ścibor. Beniaminek z Tworkowa atakował, notował liczne wrzutki w pole karne i tylko czujność defensorów Tempa zapobiegła niemiłej niespodziance. Już w 90. minucie Kamil Adamek rozprowadził kontrę do Pawła Leśniewicza, który „zabił” emocje w niedzielne popołudnie.