Skoczowianie przystępując do spotkania mieli dodatkową motywację. W ich składzie zabrakło Cezarego Ferfeckiego, który właśnie dziś stanął na ślubnym kobiercu. I to koledze z zespołu zadedykowane zostały gole i punkty, które bynajmniej Beskidowi łatwo nie przyszyły.

Miejscowi byli stroną bardziej aktywną w ofensywie. Próbowali z początku m.in. Daniel Pater czy Jakub Krucek, ale to przeciwnik otworzył wynik na swą korzyść. W 32. minucie faulu w „16” dopuścił się Wojciech Padło, a zaordynowany rzut karny pewnie wykorzystał Dawid Pawlusiński. Natychmiast skoczowianie przystąpili na wzmożonych ataków. Ich wysiłki zostały nagrodzone podwójnie. Gola strzelili wprawdzie jedynie wyrównującego, kiedy w 40. minucie niezdecydowanie obrońców LKS-u spożytkował Eryk Piekar, ale jeszcze przed zmianą stron goście za nadmierną ostrość w grze  konkretnie Adama Turkiewicza  zostali uszczupleni liczebnie.

Grając w przewadze przez całą drugą połowę Beskid robił wiele, aby pokusić się o wygraną i sforsować nisko ustawioną defensywę przyjezdnych. W 56. minucie omal o trafienie nie pokusił się Kacper Zątek, którego uderzenie golkiper ekipy z Krzyżanowic sparował na rzut rożny. Kwadrans później podobny był efekt próby Michała Szczyrby. Wreszcie w minucie 73. z asysty Padło celnie główką uderzył J. Krucek, co było kluczowym momentem konfrontacji. Z kilku kolejnych dogodnych sytuacji, podopieczni Bartosza Woźniaka na gole zamienili tę z 88. minuty. Z prawej flanki Zątek obsłużył J. Krucka, który ze stoickim spokojem skompletował dublet.

– Mimo że przegrywaliśmy, to usilnie dążyliśmy do zwycięstwa w tym ważnym meczu. Mieliśmy świadomość indywidualności po stronie rywala i dobrze te atuty neutralizowaliśmy. Cierpliwość popłaciła – zaznacza szkoleniowiec Beskidu.