- Spodziewałem się, że to będzie ciężki mecz. Drużynę z Milówki trzeba jednak pochwalić, bo wyraźnie się nam postawiła i nie było dzisiaj widać, że mierzymy się z zespołem z dolnej części tabeli. Trzy punkty jadą do Bielska i z tego się cieszymy - mówi trener BKS-u, Arkadiusz Rucki. 

 

Czy było widać w dzisiejszym starciu, że ostatnia drużyna mierzyła się z czołową siłą ligi? Absolutnie nie. BKS miał spore trudności z przedostaniem się przez zwarty szyk obronny Podhalanki. Ponadto, graczom bialskiej Stali często brakowało lepszej decyzyjności. Gospodarze w pierwszej części mieli lepsze okazje, m.in. za sprawą Patryka Semika i Michała Gluzy. To jednak BKS mógł cieszyć się z trafienia w 31. minucie. Górną piłkę w pole karne rywala posłał Marcin Bęben. Piłkarz Podhalanki Albert Wróbel próbował przeciąć dośrodkowanie, lecz uczynił to na tyle pechowo, iż posłał "futbolówkę" do własnej bramki.

 

Wynik 1:0 utrzymał się do końca spotkania. Bialska Stal po przerwie nie forsowała przesadnie tempa, lecz w tej części miała swoje próby. Dwukrotnie groźnie uderzał Paweł Kozioł, pojedynek "oko w oko" z bramkarzem Podhalanki stoczył Dariusz Łoś. W szeregach miejscowych ponownie sytuacje bramkową odnotował Semik - znów bez szczęśliwej finalizacji.