- Mogę śmiało powiedzieć, że kibice, którzy się dzisiaj wybrali do Czańca, będą bardzo zadowoleni z widowiska, które zobaczyli. Bardzo wysokie tempo gry przez 90. min, połączone z proakatywną grą obu zespołów spowodowało, że ten mecz oglądało się bardzo dobrze. Pierwsza połowa spotkania zdecydowanie pod nasze dyktando, jedynie nasza nieskuteczność spowodowała, że do przerwy wynik był remisowy. Druga połowa rozpoczęła się od naszego nieporozumienia w defensywie, które zakończyło się bramką dla gości. Byliśmy w tym fragmencie gry zbyt nerwowi i niecierpliwi, co spowodowało, że przez 15-20 min było dużo niedokładności w naszym wykonaniu. Jednak tak jak już wspominałem po meczu z Landekiem czujemy się silni jako zespół i tę siłę pokazaliśmy w końcówce spotkania. Z minuty na minutę zaczęliśmy przejmować inicjatywę i zaliczyliśmy znakomite ostatnie 20 min. Poza zdolnościami i organizacją gry, zawodnicy pokazali dzisiaj mega serducho, zapał, energię oraz pasję, które przechyliły szalę zwycięstwa na naszą korzyść - powiedział po meczu Szymon Waligóra, trener LKS- Czaniec. 

 

 

Beskidzki IV-ligowiec prowadzenie objął w minucie 30., gdy piłkę do siatki skierował Andrii Apanchuk. Rezerwy Piasta Gliwice odpowiedziały tuż przed przerwą za sprawą doświadczonego Tomasza Podgórskiego. Chwilę po wznowieniu gry gospodarze ponownie cieszyli się z bramki, tym razem po... samobójczym trafieniu Konrady Powały. Ten gol nie podciął jednak skrzydeł drużynie z Czańca, która w ostatnim kwadransie potwierdziła, że to jej dzisiaj należą się 3 punkty. W 74. minucie na 2:2 przymierzył Oleksandr Apanchuk. To jednak nie był koniec, wszak w samej końcówce na listę strzelców wpisał się także Sebastian Wiśniowski, zaś ostateczny rezultat na 2:4 ustalił O. Apanchuk.