Gdy obie drużyny schodziły na przerwę kibice przyglądający się IV-ligowej batalii mogli czuć się rozczarowani. Tempo gry z premierowych 45. minut nie mogło nikogo rzucić na kolana, dominowała walka, a z jakichkolwiek pomysłów w ofensywie nie wynikało nic wartościowego. Niedostatki te piłkarze MRKS-u i LKS-u wynagrodzili jednak w zapasie.

W 51. minucie gola fetowali przyjezdni. Z prawego skrzydła dokładnie do Damiana Furczyka dośrodkował Błażej Grygier, a doświadczony pomocnik ekipy z Goczałkowic nie zawiódł w klarownej sytuacji. Czechowiczanie nie zamierzali piłkarzom LKS-u ustępować. Jedną z okazji na wyrównanie był strzał Mateusza Wójcika z dystansu, który pożytku nie przyniósł. I kiedy w 72. minucie błąd Piotra Nogi bezwzględnie wykorzystał były zawodnik MRKS-u Filip Matuszczyk, sukces zespołu pod wodzą trenera Damiana Barona wydawał się niemal przesądzony. Tu jednak w sukurs swoim kolegom przyszli rezerwowi wprowadzeni na murawę przez Wojciecha Jarosza.

W 86. minucie ambitna postawa MRKS-u opłaciła się, a uderzenie Damiana Rodaka z okolic 22. metra z bocznego sektora, dające kontakt w wyniku, było przedniej urody. Wcale nie gorzej już w minucie 90. huknął kolejny ze zmienników Błażej Adamiec, „zdejmując pajęczynę” strzałem z lewej nogi tuż zza pola karnego. W taki sposób czechowicki zespół uchronił się w dramatycznych okolicznościach od domowej przegranej.