- Wiedzieliśmy, że zespół z Krzyżanowic potrafi dobrze bronić. Zagraliśmy jednak dobre zawody w ataku i kluczem do wygranej była cierpliwość - zaznacza szkoleniowiec Stali, Adrian Kopacz. 

 

Choć w pierwszej części kibice nie zobaczyli goli, to nie można powiedzieć, że na boisku nie działo się nic. Optyczną przewagę mieli żywczanie, którzy starali się napędzać ataki. W decydującej fazie zawsze jednak czegoś brakowało lub też świetną paradą wykazywał się bramkarz LKS-u, który np. zatrzymał strzał Kamila Żołny, który wszyscy widzieli już w bramce. Ponadto dwie dobre próby, ale bez happy-endu, odnotował Rafał Hałat. 

 

Druga część spotkania jednak zrekompensowała czas bez goli. W 52. minucie Stal wyszła na prowadzenie po golu Hałata. Napastnik żywczan skutecznie dobił piłkę po strzale Żołny. LKS niespodziewanie jednak doprowadził do wyrównania chwilę później. Gospodarze zamienili na gola rzut karny podyktowany za faul Łukasza Tymińskiego. Ten jednak zrehabilitował się w minucie 82. minucie. Wówczas to Tymiński trafił z "wapna", który podyktowany został za zagranie ręką. Nie mając nic do stracenia ekipa z Krzyżanowic postawiła wszystko na jedną "kartę". Stal miejscowych za to skarciła dwukrotnie. Wpierw Norbert Kaspera indywidualną akcję zakończył golem, a wynik meczu ustalił Hałat przytomnie odnajdując się w podbramkowym zamieszaniu.