Trenerzy przegranych drużyn o takich spotkaniach zwykli mówić, że wynik nie do końca odzwierciedla losy spotkania. I owszem, były ekstraklasowicz miał swoje argumenty w tym meczu. Posiadanie piłki, mnogość sytuacji, itd. Rekord miał jednak jeden niepodważalny atut, którym była skuteczność... 

 

Co do samego spotkania, już w 4. minucie chorzowianie stworzyli sobie dobrą okazję za sprawą wychowanka Rekordu, Szymona Szymańskiego. Popularny "Simon" przymierzył z dalszej odległości, lecz w bramce biało-zielonych przytomnie interweniował Paweł Florek. "Rekordziści" nie zamierzali jednak tylko stać i przyglądać się grze wyżej notowanego rywala. Swoje próby mieli m.in. Piotr Wyroba czy Tomasz Nowak. Tuż przed przerwą kibice doczekali się premierowego trafienia. Padło ono łupem Rekordu, a konkretniej Jana Ciućki, który głową sfinalizował dogranie Nowaka. 

 

Ruch - co nie jest zaskoczeniem - próbował odrobić straty. Co jednak już jest pewną niespodzianką to fakt, iż w grze tak uznanego zespołu wkradło się tak sporo chaosu i prostych błędów. A te z zimną krwią wykorzystali bielszczanie... W 66. minucie dobry pressing Jakuba Rysia golem spuentował Daniel Świderski. Napastnik Rekordu raz jeszcze wpisał się na listę strzelców w 72. minucie, ustalając przy tym wynik spotkania. Ponownie w tej sytuacji nie popisała się defensywa Ruchu, choć i samemu Świderskiemu nie można odmówić zmysłu strzeleckiego.