Podhalanka Milówka z stylu kiepskim rozpoczęła zmagania w A-klasie. W grze zespołu Piotra Misia nastąpił jednak wyraźny przełom. aklasa_zywiec Podhalanka po trzech pierwszych meczach miała na swoim koncie trzy porażki, w tym jedną wstydliwą – walkower za mecz z Muńcułem Ujsoły ze względu na braki personalne, w składzie 6-osobowym grać nie można. Przełom nastąpił w kolejce 4, zespół z Milówki zremisował 1:1 z mocną Sołą Rajcza, kolejne cztery spotkania rozstrzygnął natomiast na swoją korzyść. – Mecz z Rajczą powinniśmy wygrać, kto był i widział, może potwierdzić moją opinię. Ten remis był dla nas początkiem dobrego okresu. Muszę jednak przyznać, że w 1. kolejce również pechowo przegraliśmy z Sopotnią – mówi szkoleniowiec zespołu z Milówki, Piotr Miś.

Recepta na poprawę wyników i gry, jak się okazuje, jest banalnie prosta. – Praca, po prostu praca. Scementowaliśmy pewne aspekty, które w każdej drużynie muszą funkcjonować. Zawodnicy wzajemnie zaczęli się doceniać, jeden drugiego motywować. Nasza sytuacja kadrowa nie zmieniła się, jest nas niewielu, ale wszyscy wzięli się do pracy. Dobre wyniki zachęcają do tego – klaruje nasz rozmówca.

Stawce przewodzi zespół z Leśnej, nie stracił jeszcze punktu. – Miałem niedawno okazję zobaczyć ten zespół w akcji. Muszą przyznać, że Leśna zaprezentowała się w Żywcu korzystanie. Poukładana drużyna, widać pewną myśl w ich grze. Przed sezonem uważałem, że to Soła Rajcza będzie nadawał ton rozgrywkom. Nie wiedzie się jej za dobrze, nie wiem czemu. Warto zaznaczyć, że prym z Sole wiedzie duet z Milówki. Bracia Kalfasowie zdobyli ¾ bramek – ocenia.

W najbliższej kolejce Podhalanka zagra z Lipową. Skrzyczne w minionej serii gier przebudziło się, wygrało w Jeleśni po serii czterech spotkań bez zwycięstwa. – Na pewno postaram się przed tym meczem zmobilizować chłopaków. Mój zespół oparty jest o młodych ludzi, 18-, 19-latków. Jeśli nie pękną przed rywalem mocniejszym fizycznie i uda się coś strzelić, to będzie dobrze – przewiduje trener Miś.