SportoweBeskidy.pl: Jakie nastroje towarzyszą prezesowi tuż przed startem rundy wiosennej na III-ligowym szczeblu? Niepokój? A może jednak bardziej oczekiwanie na coś historycznego z perspektywy klubu?

Janusz Szymura:
Niepokój z całą pewnością nie, bo jest on raczej wtedy, gdy drużyna jest choćby zagrożona spadkiem. Czy rozbudzone nadzieje? Myślę, że też nie, bo kiedy rozbudzi się je za bardzo, to często przychodzi później rozczarowanie, a staram się oszczędzać sobie tego rodzaju emocji. Zakładam natomiast przed wiosenną inauguracją, że mamy dobrze funkcjonującą i przygotowaną do ligi drużynę, która chce powalczyć o mistrzowski tytuł. Wprowadzony został odpowiednio skonstruowany moim zdaniem system motywacyjny, ale też przede wszystkim poszczególni zawodnicy mają swoje ambicje sportowe. Widać profesjonalizm trenera Dariusza Mrózka, pod którego wodzą rozgrywamy kolejny sezon w III lidze, a postęp w grze zwłaszcza w ubiegłej rundzie był zauważalny. Poprzedniej wiosny nie zaczęliśmy dobrze, ale wnioski zapewne sztab z tego wyciągnął. O tyle to ważne, że start mamy mocny. Zaczynamy od meczu z Lechią Zielona Góra, a więc ćwierćfinalistą Pucharu Polski, z którym to przeciwnikiem jesienią przegraliśmy. Później wyjazdowa konfrontacja z Polonią Bytom, która jest jednym z naszych konkurentów do awansu i zapewne będzie chciała zrewanżować się za wysoką porażkę u nas.

SportoweBeskidy.pl: Mówienie o nadziei i apetytach wydaje się o tyle zasadne, że Rekord chyba tak blisko realizacji celu awansu do II ligi jeszcze nie był...

J.Sz.:
Szansa rzeczywiście jest, bo strata punktowa do zespołów nas wyprzedzających nie jest duża. Na czele są rezerwy Rakowa Częstochowa, a z doświadczeń wynika, że takim zespołom gra się wiosną gorzej. Z drugiej strony nie zapominajmy, że to rezerwy prawie pewnego kandydata do mistrzostwa i kolejny raz półfinalisty Pucharu Polski. Ta siła przekłada się w jakimś sensie na drużynę III-ligową. Koncentrujemy się głównie na dwóch konkurentach, ale przecież już na otwarcie przyjeżdża do nas wspomniana Lechia, a zatem również poważny pretendent, który nie miałby zapewne nic przeciwko dostaniu się na poziom centralny.

SportoweBeskidy.pl: Czy zdaniem prezesa walka o mistrzostwo potrwa do samego finiszu rozgrywek?

J.Sz.:
Myślę, że tak. Właśnie dlatego, że drużyn aspirujących do końcowego triumfu jest więcej. My na taką długą batalię w rozpoczynającej się rundzie jesteśmy w każdym razie przygotowani. Chciałbym, aby okazało się to ostatecznie naszym atutem.

 


 

SportoweBeskidy.pl: Formacja obronna Rekordu doznała zimą istotnego wzmocnienia w postaci powrotu do klubu Michała Bojdysa, jest też nowy napastnik Michał Biskup. A ptaszki ćwierkają, że wkrótce do zespołu dołączy kolejny napastnik. Takie zakusy zdradził nawet sam trener.

J.Sz.:
Podchodzę do tego tematu trochę bardziej sceptycznie. Odnosząc się do prowadzenia każdej drużyny Rekordu – zarówno piłkarskiej, jak i futsalowej – zawsze powtarzam, jak ważne znaczenie ma dla nas kwestia szkoleniowa. Jeżeli więc się wzmacniać to rzeczywiście zawodnikiem, który będzie w zespole pełnił jakąś wiodącą rolę. Uzupełnień, zwłaszcza przy naszej uzdolnionej młodzieży, która musi dostrzegać swoją szansę zaistnienia, nam nie potrzeba. Taki jest mój punkt widzenia jako prezesa i w tej materii może pojawić się różnica zdań w stosunku do tego, co uważa sztab.

SportoweBeskidy.pl: Nieco później ruszą rozgrywki „okręgówki”, a w nich aspirujące do awansu na pułap IV-ligowy rezerwy Rekordu.

J.Sz.:
Postrzegamy naszą „dwójkę” mniej więcej tak, jak pewnie Raków swój zespół w III lidze, a więc uwzględniając specyfikę zespołu, dla którego runda rewanżowa z reguły bywa trudniejsza. Jestem przekonywany i słuszna to chyba myśl, iż dla rozwoju stricte sportowego gra w IV lidze byłaby korzystna. Często mamy taką sytuację, że w meczach ligi okręgowej nasz zespół dominuje wyraźnie, a to hamuje pełny rozwój. Potrzebujemy więc rywali równorzędnych, na takich napotykalibyśmy w IV lidze, którą świetnie znamy. Tam nie ma przypadkowych zawodników. Opieramy swój zespół rezerw o juniorów starszych, którzy nadrabiają często energią, młodością, dobrym przygotowaniem fizycznym, ale pod względem piłkarskim ciągle sporo jest do poprawy. Dla nas awans „dwójki” do IV ligi to także problem natury logistycznej związany z obciążeniem płyty głównej boiska przy Startowej. Ale nie wybiegajmy może w przyszłość tak daleko i te zmartwienia zostawmy.

SportoweBeskidy.pl: A zmartwieniem „tu i teraz” jest inauguracyjna porażka drużyny kobiecej na I-ligowym froncie?

J.Sz.:
Wszystko wciąż jest w głowach i nogach naszych zawodniczek. Zobaczymy na co naszą drużynę będzie stać. Do rozegrania pozostało kilka kluczowych meczów. Może ten w Rzeszowie takim jeszcze nie był, ale już zbliżający się z zespołem z Wodzisławia Śląskiego – jak najbardziej takim można określić. Na starcie przegraliśmy 0:3, co powoduje, że mamy gorszy bilans bezpośrednich spotkań w odniesieniu do Resovii. Trener bardziej niż samym wynikiem martwił się po meczu nieskutecznością. Ja pozostaję optymistą. Kibicujmy naszym dziewczynom, bo ambicji im nie brakuje i zrobią zapewne wszystko, aby wywalczyć miejsce premiowane awansem. Na nim zresztą wciąż Rekord się obecnie plasuje.