Prezydent Jacek Krywult w STREFIE WYWIADU: miasto ma sport wspomagać, nie utrzymywać
Kolejna rozmowa na łamach portalu SportoweBeskidy.pl jest bez wątpienia szczególna. Obszernie o szeroko pojętym sporcie w odniesieniu do miasta Bielska-Białej opowiedział nam prezydent miasta Jacek Krywult. Zachęcamy do lektury pełnego wywiadu, który w weekend w naszym serwisie zapowiadaliśmy.
SportoweBeskidy.pl: Panie Prezydencie – Bielsko-Biała jest jednym z niewielu miast, które w aż tak dużym stopniu stawiają na sport. W ubiegłym roku wsparcie na rzecz sportu i kultury fizycznej wyniosło 56,6 mln zł. Dlaczego sport postrzega Pan Prezydent jako tak istotną dziedzinę funkcjonowania społeczności miasta Bielska-Białej? Jacek Krywult: Życie składa się z wielu elementów. Nazywa się to powszechnie funkcją wielu zmiennych. Miasto to przecież nie budynki, a przede wszystkim ludzie, którym chcemy zapewnić pełną gamę możliwości – pracy, a w dalszej kolejności realizacji swoich zainteresowań i spędzania wolnego czasu. Są tego różne formy. Jedną z nich jest sport i rekreacja, drugą natomiast kultura. Staramy się w obu tych dziedzinach zaoferować coś bardzo atrakcyjnego wszystkim mieszkańcom, począwszy od dzieci i młodzieży aż po ludzi najstarszych. Jeśli mówimy o sporcie, to trzeba podkreślić, że dzieci i młodzież należą do tej grupy mieszkańców, na której nam bardzo zależy. Każda cywilizacja dba o to, by młode pokolenie miało możliwość rozwoju tak intelektualnego, jak i fizycznego. Uważam, że jeśli stworzymy warunki dla pożytecznego, atrakcyjnego spędzania wolnego czasu poprzez sport i kulturę, które bardzo preferujemy w naszych działaniach w różny sposób, to wtedy młodzież swoje zainteresowanie zwróci właśnie w tym kierunku. Boiska wielofunkcyjne czy sale gimnastyczne mają służyć temu, by dzieci i młodzież nie siedziały tylko przed komputerem, ale aktywnie spędzały czas. Zawsze było tak, że młodzież miała swoich idoli sportowych. Jak Adam Małysz zaczął dobrze skakać, to skoki narciarskie zyskały na popularności, jak w tenisa sukcesy osiągał Wojciech Fibak, czy teraz Agnieszka Radwańska, to więcej osób od razu gra w tenisa. W odniesieniu do sportu tego na najwyższym poziomie takie bezpośrednie przełożenie zawsze będzie. Mam zatem przekonanie, jak ważne jest to, co robimy. Oddajemy boiska przyszkolne, pomijając nawet duże kompleksy na Młyńskiej, Bratków czy Piastowskiej, które zbudowaliśmy praktycznie od zera. W tym roku będziemy mogli pochwalić się liczbą 20 boisk przyszkolnych oddanych do użytkowania. Cieszy oko, jak po tych pięknych, bezpiecznych obiektach wielofunkcyjnych dzieci hasają do późnego wieczora. To sama radość. Budujemy sale gimnastyczne tam, gdzie ich brakuje, baseny kryte, także ogólnodostępne. To cały kompleks spraw, które robimy po to, by dać młodzieży alternatywę dobrego spędzania czasu przez sport. Nie przesadzę twierdząc, że to się nam udaje. Boiska są pełne, oświetlone i często do godziny 22 korzystają z nich dzieci i młodzież. O to właśnie chodzi.
SportoweBeskidy.pl: Pełna zgodność co do bazy sportowej i jej znacznego rozwoju na przestrzeni ostatnich lat. Kibice pytają natomiast, co ze Stadionem Miejskim? J.K.: Kibice nie pytają, bo widzą doskonale co się dzieje. Stadion buduje się cały czas, ale to oczywiście bardzo skomplikowana sprawa. To, co widzimy jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Taki obiekt to ogromna infrastruktura, całe zaplecze, bardzo skomplikowane sprawy bezpieczeństwa. Być może w pewnych kwestiach związanych z bezpieczeństwem nawet przesadzamy, ale chcemy wszystkiego właściwie dopilnować. Wszystko to jest trudne do zrealizowania. Zmieniają się praktycznie z dnia na dzień przepisy i musimy dostosowywać się do nich. Na stadionie będzie ponad 160 kamer, ale to musi mieć przecież wszystko „drugą stronę”. W stosunku do planowanego harmonogramu mamy opóźnienie. Powód? Trzy panie z Osiedla Grunwaldzkiego nie wyraziły zgodny na pewne rzeczy. Moi zastępcy musieli tutaj pójść na bardzo duże udogodnienia, by polubownie sprawę załatwić. To kosztuje nas natomiast opóźnienia w budowie, bo istniejący projekt trzeba zmieniać. Wszystkie wjazdy, główne wejście miały zostać zlokalizowane od ulicy Rychlińskiego, tymczasem byliśmy zmuszeni przenieść je na drugą stronę. To ogromna praca, ale i koszty. Nie wiem czy protestujące osoby zdają sobie sprawę, na jakie koszty zostaliśmy przez to narażeni. Tak naprawdę stadion powinien być już gotowy. Pokonujemy kolejne trudności i myślę, że w połowie przyszłego roku nastąpi oddanie obiektu do użytkowania w całości. Mogą tu wyniknąć drobne przesunięcia na lipiec czy sierpień, ale generalnie zakładamy termin do końca czerwca 2015 roku. Mam nadzieję, że unikniemy dalszych trudności.
SportoweBeskidy.pl: Nowa cześć trybun otwarta na mecze Podbeskidzia to zatem kwestia już przyszłego roku? J.K.: Są jeszcze prowadzone dyskusje i pracujemy nad tym tematem. Być może uda się otworzyć część trybuny od ulicy Żywieckiej na dwa ostatnie mecze w Bielsku-Białej w tym roku. Chodzi też o to, by nie mnożyć niepotrzebnie kosztów. Poza tym kwestia wozów transmisyjnych i ich umiejscowienia jest tu sporą trudnością. Jak mówiłem – to cały kompleks zagadnień. Tylko wygląda to przyjemnie i łatwo, że wystarczy zamontować siedzenia, zrobić wejścia i wszystko mamy gotowe. Przez telewizję narzucone są bardzo ostre parametry, których trzeba dotrzymać. Musimy na to również zwracać uwagę.
SportoweBeskidy.pl: W Bielsku-Białej mamy ponad 100 organizacji sportowych, są sukcesy drużynowe, także indywidualne. Gdzie Pan Prezydent widzi rezerwy w bielskim sporcie, które można jeszcze zagospodarować? J.K.: Sport to dziś niestety pieniądze. Oczywiście ten sport dla dzieci i młodzieży ma charakter amatorski, ale generalnie sport opiera się na pieniądzach. Osobiście boleję nad tym, że mając w Bielsku-Białej i w regionie bardzo silne zaplecze gospodarcze, będąc regionem uprzemysłowionym z potężnymi fabrykami, występuje problemów odpowiednich środków finansowych na wsparcie sportu i kultury. Mówiło się dawniej, że Bielsko-Biała to miasto przemysłowe. Szkoda, że upadły zakłady włókiennicze, ale mamy tu dziś wiele dużych przedsiębiorstw. W mieście brakuje ludzi do pracy i często dojeżdżają do naszych miejsc pracy z daleka. Przy tym silnym przemyśle kwestia sponsorowania sportu i kultury jest naprawdę minimalna. Nie chcę mówić, że zerowa, bo tak nie jest, ale kwoty jakie przeznaczane są choćby na sport można w niektórych przypadkach uznać za wręcz pomijalne przy ogromnych kosztach. Wiem z czego to się bierze. Kierownictwa tych firm są głównie daleko za granicą, niektóre nawet „za wodą”. Często zarządzają nimi młodzi ludzie, którzy nie chcą brać na siebie takiej odpowiedzialności lokowania regionalnie znacznych środków finansowych. Poza tym kontakt jest w takich przypadkach mocno utrudniony. Każdy inwestując w sport chce pozycji silnej i wyników w sporcie. Boli mnie, że sponsorowanie sportu i kultury jest tak śladowe, bo pamiętam doskonale dawne czasy. Sam pracowałem w przemyśle i bardzo mocno sponsorowaliśmy sport, kulturę czy służbę zdrowia. Obecnie to się prawie całkowicie zakończyło. Zostały można powiedzieć pojedyncze aktywności w tym zakresie. Nie ma natomiast działalności systematycznej, na której kluby mogłyby się opierać. Korzystne byłoby nawet, gdyby niewielkie kwoty, ale masowo wspierały sport. Ludzie myślą często, że to miliony. Ale dla przykładu, jeśli tylko 200 przedsiębiorstw, a więc jakiś niewielki procent firm funkcjonujących na naszym terenie, zdecydowałoby się wyłożyć po 3-4 tysiące złotych miesięcznie, to ile środków stałych udałoby się uzyskać. Tego niestety nie ma. I jeśli mówimy o perspektywach rozwoju to właśnie odnosimy się do tematu pieniędzy. W dzisiejszym sporcie kwalifikowanym, gdy ma się odpowiednie środki finansowe można zrobić nawet Real Madryt czy FC Barcelonę. Doskonałe przykłady to polska siatkówka czy żużel. Mamy w tych ligach najlepszych zawodników na świecie, a to dlatego, że są w klubach odpowiednie pieniądze.
SportoweBeskidy.pl: Mówimy zatem o ograniczeniu wkładu samorządu na rzecz pieniędzy prywatnych? J.K.: Dokładnie tak, bo miasto nie jest od tego, by utrzymywać sport, ale go wspomagać, tworzyć odpowiednią bazę. Dziś stoi to na głowie, bo w wielu miastach w Polsce – od najmniejszych po największe – to miasta utrzymują sport. Gdyby samorządy przestały sponsorować, to nie byłoby praktycznie sportu. To oczywiście nieprawidłowe. Powtórzę – miasto jest od pomagania, a nie utrzymywania. To warto podkreślić. Miasto nie może zajmować się trenerem, zawodnikami czy ustalaniem składu. Ani miasto, gmina, ani prezydent nie są od tego. A często trzeba się również tym zajmować, co na pewno nie jest właściwe.
SportoweBeskidy.pl: Zbliża się koniec kolejnej kadencji. Jak przebiegła w niej realizacja planów w stosunku do założeń poczynionych w 2010 roku? J.K.: Wszystkie potrzeby realizujemy na bieżąco. Mamy aż pięć drużyn w ekstraklasie. Jest mało takich miast w Polsce, które mogą się takim osiągnięciem pochwalić. Udało się nam więc utrzymać sport zawodowy na wysokim poziomie. Finansujemy oczywiście amatorski sport dzieci i młodzieży. W Bielsku-Białej uprawia się wiele dyscyplin sportu – gimnastykę, lekkoatletykę, judo. Mamy piłkarzy i siatkarzy, którzy funkcjonując dzięki dużej pomocy płynącej z miasta. Wspomagamy także siatkarki, również zespół futsalowy. Są dobre wyniki sportowe, co świadczy o tym, że miasto ze swoich zadań wywiązało się w minionych latach. Sukcesy przychodzą pomału, stopniowo. W piłce nożnej czy siatkówce trzeba płacić frycowe, gdy znajdzie się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Cieszy mnie, że zaczyna dochodzić do pewnej stabilizacji na dobrym poziomie. Może nie najwyższym, bo nas na to nie stać. Jeśli w piłce nożnej budżet Podbeskidzia jest więcej niż 10-krotnie mniejszy niż budżet mistrza Polski, Legii Warszawa, to cudów nie ma. A nagle okazuje się, że z tą Legią też potrafimy wygrać. Dysproporcje są w każdym razie ogromne i w dłuższej perspektywie czasowej trudno jest konkurować z najlepszymi. Ale cieszymy się ze stabilizacji, bezpieczeństwa. Natomiast tak u piłkarzy, jak i siatkarzy perspektywy rozwoju są.
SportoweBeskidy.pl: Są w ostatnich latach takie momenty, które szczególnie zapadły Panu Prezydentowi w pamięci? Kiedy mógł Pan stwierdzić – „na bielski sport warto stawiać”? J.K.: Wie Pan, sport to są przede wszystkim wielkie emocje. Wiadomo, że takie chwile, jak awans siatkarzy do ekstraklasy czy utrzymanie się w niej piłkarzy są pamiętne. Ważne, by tych emocji dobrych było jak najwięcej. Wszyscy chcielibyśmy uniknąć stresowych sytuacji, takie też przecież przeżyliśmy. Sportowcy związani z naszym miastem dostarczają nam wielu miłych przeżyć. Na mecze Podbeskidzie brakuje miejsc na trybunach. Gdy siatkarze walczą z mocnym zespołem hala jest pełna. Widać więc zapotrzebowanie. Ono było, jest i będzie zawsze. Dlatego miasto nie może stać z boku, gdy mówimy o ważnych rzeczach w dziedzinie sportu.
SportoweBeskidy.pl: Na koniec – główne założenia na najbliższe lata, jeśli bierzemy pod uwagę sport i rekreację? J.K.: Musimy przede wszystkim dokończyć budowę Stadionu Miejskiego. Poza tym koniecznie trzeba utrzymać stan, który mamy obecnie, a więc pięć drużyn na najwyższym poziomie rozgrywek. W przyszłym roku mamy w Bielsku-Białej dwie imprezy rangi mistrzostw świata – w judo i karate shotokan. Będziemy kontynuować program budowy boisk przyszkolnych. Przez najbliższe dwa lata chcemy wybudować 10 kolejnych boisk wielofunkcyjnych. Wówczas prawie każda szkoła będzie miała dobrą bazę sportowo-rekreacyjną. Staramy się również o odpowiednie zagospodarowanie miejsc do rekreacji. Mowa o Bulwarach Straceńskich, które mam nadzieję w przyszłym roku zyskają nowego oblicza czy nadbrzeżach Białej, zadaniu przewidzianym do realizacji wspólnie z sąsiednimi gminami. Chcemy stworzyć miejsca służące do rekreacji. Kilka ich już na terenie miasta powstało. Mają bieżnię czy siłownię zewnętrzną. Chodzi o to, by wszyscy mieszkańcy mogli dbać o swoją kondycję fizyczną bez żadnych przeszkód. Mamy zagospodarowany stok Dębowca. Z ośrodka można korzystać zarówno latem, jak i zimą, jest w pobliżu Szyndzielnia. Jako miasto stwarzamy warunki, o których wspominałem. Czas spędzany na rekreacji jest czasem jak najbardziej pożytecznym.
SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. J.K.: Dziękuję.
Rozmawiał: Marcin Nikiel