Te owszem w sobotnie popołudnie były. Gospodarze – jak należało się zresztą spodziewać – poprzeczkę otrzymali powieszoną wysoko. Nie dość, że ich akcje zaczepne były w porę przez gości z Żywca „kasowane”, to jeszcze groźniejsze sytuacje stwarzał beniaminek „okręgówki”. W 29. minucie nieporozumienie obrońców Błyskawicy z bramkarzem Mateuszem Pońcem okazało się kosztowne, bo Rafał Hałat ten błąd wykorzystał bezwzględnie. Ale i inne ofensywne „konkrety” Stali-Śrubiarnia zwiastowały ciekawą walkę o punkty. Golkiper zespołu z Drogomyśla bronić musiał strzał Kamila Żołny z okolic 11. metra, bliski powodzenia był Maciej Pułka, podobnie Błażej Chwaja w następstwie stałego fragmentu. Ale dopiero rewanżowe 45. minut przesądziło o tym, która drużyna zakończyła hitową konfrontację z satysfakcją...

Jak na lidera rozgrywek przystało podopieczni Krystiana Papatanasiu natychmiast po pauzie odpowiedzieli, demonstrując swoje kluczowe walory. W 47. minucie do remisu doprowadzili za sprawą rzutu rożnego. Dominik Szczęch dośrodkował futbolówkę na głowę Mariusza Saltariusa, który Dominika Syca zmusił do kapitulacji. Był to zarazem punkt zwrotny spotkania. W 52. minucie Błyskawica już była o bramkę lepsza. Pońc dalekim wykopem „uruchomił” Eryka Rybkę, który nie miał problemów z pokonaniem niezdecydowanego przy owym zdarzeniu Syca. Za moment Łukasz Halama dorzucił piłkę z autu wprost na głowę Krzysztofa Koczura i po tej firmowej akcji dla drużyny z Drogomyśla opór rywala został przełamany. Ciekawe momenty, choć nie zmieniające niczego w kontekście punktowego rozdziału, to „setka” Hałata, z której golkiper miejscowych wyszedł obronną ręką czy uderzenie Bartłomieja Szołtysa w poprzeczkę.