To zdawało się istotniejsze dla wiślan, którzy chcieli zrewanżować się Kuźni za przegraną walkę o awans w sezonie poprzednim, a zarazem przerwać serię meczów o stawkę bez wygranej. Przed pauzą swój plan konsekwentnie realizował jednak IV-ligowiec, który też zasłużenie w 15. minucie objął prowadzenie po strzale Maksymiliana Wojtasika. Były snajper Drzewiarza Jasienica był w środę aktywny i miał chrapkę na kolejne gole. Ale pomimo licznych ku temu szans ani Wojtasik, ani strzelający także obficie Michał Pietraczyk i Bartosz Iskrzycki sposobu na świetnie broniącego Andrzeja Nowakowskiego znaleźć nie zdołali.

– Kuźnia prezentowała się lepiej w tym fragmencie. Zwłaszcza Iskrzycki i Wojtasik potrafili zrobić przewagę atakami ze skrzydeł – zaznaczył Tomasz Wuwer, szkoleniowiec przedstawiciela bielskiej „okręgówki”, który w premierowej odsłonie rzadziej zagrażał „świątyni” przyjezdnych. Na odnotowanie zasługują zablokowana w ostatniej chwili próba Mariusza Pilcha oraz brak zimnej krwi Szymona Płoszaja i Damiana Stawickiego przy dogodnych pozycjach.

W przerwie trener ustronian Wojtasika, Iskrzyckiego oraz Konrada Kudera odstawił „do bazy”, co szybko odmieniło obraz gry. Po upływie godziny batalii do głosu wyraźnie doszli gospodarze. W 66. minucie Kamil Kotrys dośrodkował z lewej flanki, umożliwiając Płoszajowi wyrównanie wyniku. Napór wiślan nie ustał i w 73. minucie Dariusz Rucki dobił strzał Płoszaja w słupek z rzutu wolnego. Im bliżej końca, tym z głównych aktorów potyczki uchodziło powietrze. Finalne minuty to gra szarpana, wrzutki Kuźni „na aferę” i skuteczna postawa piłkarzy WSS Wisła w defensywie, prowadząca do wygranej na wagę awansu do pucharowego półfinału.

– Myślę, że się przełamaliśmy, ale poczekajmy do ligi. Na pewno zmiany, które w taktyce poczyniliśmy wpłynęły mobilizująco na zespół. Zaangażowanie było w tym spotkaniu na „maksa” – mówił ukontentowany postawą swoich podopiecznych trener Wuwer.