Goście byli więc zdecydowanym faworytem potyczki, niespecjalnym zaskoczeniem był toteż jej wstępny fragment. Częściej operujący piłką „rekordziści” przystąpili do zdecydowanych ataków, a na efekty długo czekać nie trzeba było. W 14. minucie Mateusz Waliczek dośrodkował w pole karne, gdzie dobrze ustawiony Michał Czernek celnie przymierzył z kilku metrów. Już wcześniej natomiast bielszczanie byli bliscy powodzenia. Nieznacznie okienko bramki MLKS-u minęła odważna próba Dawida Ogrockiego. Jeszcze w pierwszej połowie dominacja III-ligowca znalazła jednak odzwierciedlenie w wyniku. W 31. minucie Kamil Żołna asystował, a Ogrocki wreszcie dopiął swego. Wcześniej napastnik Rekordu zmarnował wszak sytuację „oko w oko” z golkiperem Łukaszem Misiem. Konfrontacja „domknięta” została natomiast w 41. minucie. Ponownie w rolach głównych wystąpili Waliczek oraz Czernek.

Nic już rzecz jasna po przerwie nie mogło spowodować, by ekipa MLKS-u sprawiła sensację. Co więcej, w rywalizacji zapachniało pogromem, gdy kilka sekund po zameldowaniu się na murawie gola na 4:0 dla bielskiej drużyny strzelił po solowej akcji i strzale od słupka Andrzej Maślorz. Kolejne dobre szanse, aby rezultat podwyższyć zmarnowali Dawid Hałat i Maślorz, ale już w 67. minucie żadnych wątpliwości nie pozostawił Kamil Żołna, finalizujący akcję w duecie Hałat-Czernek. Swoje gole zanotował także inny z rezerwowych Miguel Solorzano, który w 80. minucie i 86. minucie skorzystał z podań... kolejnego wchodzącego z ławki Hałata.

Protokół meczowy poniżej.