Po zremisowanych meczach z LKS-em Czaniec i „dwójką” GKS-u Tychy podopieczni trenera Krystiana Odrobińskiego udali się do Gliwic względnie optymistycznie nastawieni. Goście spodziewali się trudnej przeprawy i taką też napotkali, a zadania znów nie ułatwiała przetrzebiona kadra drużyny z Landeka.
 



Konfrontacja przebiegała pod wyraźne dyktando gliwickiego zespołu. Dość wspomnieć, że jedynie piłkarze rezerw Piasta oddali w sobotnim starciu strzały w światło bramki. Bez zarzutu przy nich spisywał się Łukasz Krzczuk, czujnością wykazywała się również defensywa Spójni. Tu na odnotowanie zasługuje najlepsza sytuacja gospodarzy z premierowej połowy, gdy Marcin Habdas w porę zażegnał niebezpieczeństwo przy zagraniu z prawego skrzydła wzdłuż linii bramkowej. Częściej do dogodnych pozycji strzeleckich miejscowi dochodzili w drugiej odsłonie. Sporo ożywienia w szeregi „dwójki” Piasta wniósł Wojciecha Kędziora, generalnie jednak wysiłki ofensywne gliwiczan były niczym przysłowiowe bicie głową w mur.

IV-ligowiec z Landeka wypracował sobie kilka stałych fragmentów, nie przyniosły one jednak żadnego zagrożenia dla przeciwnika. Podobnie próby rozprowadzenia akcji po przechwytach piłki, w czym przyjezdni nie byli dostatecznie precyzyjni. W takich okolicznościach remis to wynik, który należy szanować i określać w kategorii wartościowego wyjazdowego łupu.

Ciekawostką w nawiązaniu do tytułu jest fakt, że remisowa seria towarzyszy i gliwiczanom, którzy po raz 3 z rzędu podzielili się z konkurentami punktami rezultatem... 0:0.