SportoweBeskidy.pl: Trener Mirosław Szymura może spać spokojnie?
Ryszard Klaczak:
Jeszcze nawet nie dobrnęliśmy do połowy rozgrywek jesiennych. Dopiero wtedy będziemy mogli cokolwiek oceniać, spotkać się z trenerem, porozmawiać. Na razie jest u nas duży spokój. Dlaczego? Bo jesteśmy na tyle doświadczeni długim życiorysem piłkarskim, że żadne „małpie” ruchy nie są wskazane. Wiem, że wśród różnych komentarzy można spotkać również przytyki pod adresem zarządu, ale nie będziemy nikogo pochopnie rozliczać, a reagować rozsądnie. Na razie jestem optymistą.

SportoweBeskidy.pl: Trzy ostatnie mecze były jednak nieudane, Beskid w nich nie punktował, co więcej nie strzelał goli.
R.K.:
Jeżeli gramy z ekipą z Wilczy, do której trafili byli ekstraklasowi zawodnicy, to trudno mieć pretensje do zespołu, że ustępuje takiemu przeciwnikowi. Wilki będą w mojej opinii w ścisłej czołówce IV ligi, może nawet włączą się do walki o awans. Wcześniejsze spotkanie z Drzewiarzem Jasienica przegraliśmy frajersko. Długo mieliśmy je pod kontrolą i nic porażki nie zwiastowało. W Czańcu z kolei nie był dla nas korzystny przebieg wydarzeń, wszystko posypało się po czerwonej kartce. Nie można więc mówić, że jest tak źle. Zobaczymy, bo przed nami bardzo ważne mecze, choćby ten jutrzejszy z „dwójką” Podbeskidzia.

SportoweBeskidy.pl: Coś was zaskoczyło w nowej, IV-ligowej rzeczywistości?
R.K.:
Mnie jako starego prezesa raczej nie. wiedziałem, że większość zespołów będzie zorientowanych na pressing, oddawanie serca na boisku w każdym meczu. Trochę przyzwyczailiśmy się niestety do gry w „okręgówce”, gdzie szło nam głównie lekko i przyjemnie. I teraz przekonujemy się, że poziom nie był tam zbyt wysoki. Być może pojawiły się myśli, że pójdziemy siłą rozpędu, ale to jednak spory przeskok. Pragnę zwrócić uwagę, że nasza kadra w 80 procentach składa się z piłkarzy, dla których obecny szczebel nie jest nowością. To nie jest wcale drużyna niedoświadczona, ma w swoich szeregach zawodników, którzy powinni sobie na dłuższą metę poradzić.



SportoweBeskidy.pl: Wzmocnienia Beskidu jeszcze jesienią wchodzą w grę?
R.K.:
Nie wchodzą. Pilnujemy bardzo starannie naszego budżetu. W tyle głowy mamy przecież upadek III-ligowego kiedyś Beskidu, który idąc na wyniki przeszarżował. Założyliśmy określone pieniądze na transfery, dołączyło do nas czterech zawodników z wyższego szczebla. Musimy więc opierać się o ten potencjał, który mamy. Nie ma mowy o wydawaniu pieniędzy ponad miarę, ponadto, co się zarabia. I przestrzegam przed tym inne kluby. W Skoczowie kiedyś zwyczajnie przesadzono, a traumę tej klęski finansowo-organizacyjnej klub długo przeżywał.

SportoweBeskidy.pl: Cieszy, że to beskidzkie drużyny wiodą prym w lidze?
R.K.:
Chciałbym, aby przy ocenie popatrzeć ilu zawodników miejscowych, czy wychowanków te kluby posiadają. Liga okręgowa, ale także IV liga są dla mnie tymi szczeblami, na których drużyny powinny w 80 proc. opierać się na piłkarzach z najbliższej okolicy. Proszę spojrzeć na Radziechowy, Landek, Jasienicę, czy rzeczywiście tak to wygląda. W Skoczowie też były kiedyś różne cuda i zaciągi zawodników, co do niczego dobrego nie doprowadziło. Obecnie mamy taką zasadę podstawową, że płacimy na tyle, na ile nas stać. Latem chętnych do zasilenia szeregów Beskidu było więcej, ale jak przyszło do konkretów okazało się, że piłkarze ci oczekują pensji na poziomie I ligi. Nawet ci, którzy w Skoczowie mieszkają.

SportoweBeskidy.pl: Jutro starcie z „dwójką” Podbeskidzia, także nie spisującą się w tym sezonie najlepiej. A w jej szeregach m.in. Sławomir Cienciała, który jedną nogą był już w Skoczowie. Prestiżowa rywalizacja?
R.K.:
I to bardzo. Nasi młodzi piłkarze w II lidze juniorów młodszych nie dali się Podbeskidziu z reprezentantami Śląska w składzie. To przykład, że liczy się też serducho i zaangażowanie. Chcielibyśmy, aby seniorzy również osiągnęli korzystny wynik.
Co do Sławka Cienciały to bardzo przyzwoity chłopak. Ostatecznie doszedł do wniosku, że chce realizować się gdzieś indziej. Z Podbeskidzia dostał dobrą propozycję i to rozumiemy. Natomiast trudno określić, jak długo to potrwa. Oby Podbeskidzie nie poszło śladem Wisły Kraków, która drużynę rezerw z myślą o oszczędnościach rozwiązała. Nie wiem sam zresztą, czy taka „dwójka” to dobre rozwiązanie dla klubu grającego w Ekstraklasie lub ocierającego się o nią.


SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę.
R.K.:
Dziękuję.