Serie trwają
Orzeł Łękawica był faworytem spotkania w Drogomyślu i postanowił z tej roli wywiązać się należycie.
Goście w początkowej fazie meczu zrobili na tyle dużo, by ze spokojem sięgnąć w Drogomyślu po pełną pulę. W 3. minucie przy dośrodkowaniu Filipa Moiczka błąd popełnił Mateusz Pońc, a ostatecznym efektem akcji zaczepnej Orła było trafienie Seweryna Caputy – ze zwyczajową „kołyską” i dedykacją dla narodzonej w ubiegłym tygodniu córki. Niespełna kwadrans później ekipa z Łękawicy poszła „za ciosem” po niemal bliźniaczej próbie. Moiczek „zacentrował” dokładnie, a szczupakiem piłkę przy słupku zmieścił Damian Chmiel.
Wobec szybko uzyskanego prowadzenia faworyta 2:0, spotkanie nie miało w dalszej fazie takiego kolorytu. – Spotkaliśmy się w mojej opinii z najlepiej broniącą drużyną w całej lidze. Nie stworzyliśmy sobie właściwie żadnej sytuacji, która mogłaby dać nadzieję na odwrócenie losów meczu – przyznaje trener drogomyślan Krystian Papatanasiu, którego bardziej niż wynik zmartwiła kontuzja Dominika Szczęcha. Lider ofensywnych poczynań Błyskawicy powrócił właśnie do gry po półrocznej absencji...
Orzeł dobił tymczasem do dwucyfrowej liczby meczów bez porażki. – Świadomi siły rywala przy stałych fragmentach, bardzo dobrze się temu przeciwstawiliśmy, sięgając po punkty na trudnym terenie. Byliśmy skupieni i kontrolowaliśmy grę. Występ „na zero” w obronie pokazuje, że mocni potrafimy być nie tylko z przodu – zauważa Krzysztof Wądrzyk, szkoleniowiec Orła.
Dodać należy, że w drugiej odsłonie kilka razy golem „pachniało”. Tyczy się to zwłaszcza momentów, w których łękawiczanie mogli przeciwnika dobić. Dubletu szukał Chmiel, w 70. minucie w sytuacji optymalnej nad bramką piłkę posłał Moiczek. Z kolei w 87. minucie chybił po przeciwnej stronie boiska Dawid Okraska.