Strzelanie w Czechowicach-Dziedzicach rozpoczęli strumienianie, których kontrę sfinalizował Dawid Gizler, uderzając nie do obrony dla Adriana Sładczyka lewą nogą po ziemi. Wprawdzie w 36. minucie rywal odpowiedział, a dwójkowa akcja Igora JurzakaMaciejem Budkiewiczem przyniosła trafienie tego drugiego do pustej „świątyni”, tak krótko po wznowieniu gry Wisła świetnie wykonała rzut z autu, a dogranie Marcina Urbańczyka golem okrasił Łukasz Mozler. Było 2:1, a na dodatek za moment przed idealnymi szansami na podwyższenie rezultatu stanęli: Jakub PuzońBartosz Wojtków...

– Nie wykorzystaliśmy swoich okazji na przypieczętowanie dobrego do tego momentu występu. Dużo akcji nam się zazębiało i szkoda, że tak w sumie dość łatwo straciliśmy koncentrację – przyznaje Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec Wisły, która istotnie przewagę nie tylko ponownie roztrwoniła, ale i na dobre dała się ekipie z Bestwiny rozhulać.

Od 72. minuty futbolówka w bramce ekipy ze Strumienia lądowała z nadzwyczajną wręcz częstotliwością. Wyrównanie to dzieło pięknego strzału Tomasza Gali z okolic 25. metra. Prowadzenie dał bestwinianom Fabian Riva, korzystając na wrzutce Macieja Kosmatego po rozegraniu kornera. 80. minuta to „wielbłąd” golkipera Wisły, przejęcie piłki przez Wojciecha Wilczka i dopełnienie formalności. Na koniec Kosmaty przymierzył dokładnie zza „16” po wcześniej wymianie podań z Krystianem Patroniem.

– Pozytywne jest to, że wygraliśmy wysoko, choć mecz się nam nie układał i musieliśmy wynik „gonić”. Nogi były wyraźnie lżejsze, jak przed tygodniem, a też zdał egzamin kolejny system gry, który testowaliśmy w tygodniu i przełożyliśmy go właściwie na sparing – opowiada Dawid Szewczuk, trener piłkarzy z Bestwiny.