Ten sparing mógł podobać się postronnym kibicom. Toczony był on w dobrym, piłkarskim tempie, a i różnica klas nie była aż nadto widoczna. Tyszanie zaczęli mecz z wysokiego C, bardzo odważnie w ofensywie. To przełożyło się na ich optyczną przewagę, ale nie na liczbę stworzonych sytuacji. Z czasem coraz większą pewność siebie na placu gry zaczęli "łapać" piłkarze Rekordu, lecz to wówczas przydarzył im się błąd w obronie, który kosztował stratę bramki. W 34. minucie na prowadzenie rezerwy GKS-u Tychy wyprowadził Damian Nowak, który wykorzystał podanie od Sebastiana Stebleckiego. 

 

Bielszczanie konsekwentnie dążyli do tego, aby odrobić straty. Długo jednak nic nie chciało wpaść. Słupek zatrzymał próbę Bartosza Kowalczyka z 68. minuty, Szymon Wróblewski nie wykorzystał dobrej sytuacji po dobitce. Wreszcie jednak nastąpiło przełamanie w ofensywie "rekordzistów". W 85. minucie Kowalczyk precyzyjnie przymierzył z rzutu wolnego, a trzy minuty później gola na wagę wygranej strzelił dla Rekordu Marcin Wróbel, pewnie egzekwując "11" podyktowaną za faul na Marku Sobiku.