Dwa ostatnie mecze IV ligi śląskiej dały nadzieję, że Spójnia Landek włączy się jednak do walki o utrzymanie. W starciu z GTS-em Bojszowy przyjezdni potrzebowali punktów, najlepiej w pełnej okazałości.

Landek Niestety, na przestrzeni 90 minut dały o sobie znać te wady, które ciągną się za ekipą beniaminka od początku sezonu. W pierwszych 10 minutach goście mieli dwie doskonałe okazje do objęcia prowadzenia. Żadnej z nich nie wykorzystali, po czym gola... stracili. W 18. minucie Michał Pyrlik uderzył precyzyjnie obok Łukasza Chwałki tuż zza pola karnego. Piłkarze Spójni dowodzili w ostatnich meczach, że takie przeciwności losu ich nie załamują. Wyrównali zasłużenie w 35. minucie. Pojedynek biegowy z obrońcą wygrał Dominik Zieliński i ze „szpica” pokonał bramkarza GTS-u. Więcej pożytecznego dla ekipy z Landeka przynieść miała druga odsłona...

Tu jednak kibiców Spójni spotkał spory zawód. Poziom meczu drastycznie obniżył się, a goście gola stracili po... kornerze, po raz wtóry w bieżących rozgrywkach IV ligi śląskiej. Ostro o jakości piłkarskiej wypowiedział się niepocieszony szkoleniowiec Spójni, Jarosław Zadylak: – To był poziom a-klasowy i to średniaków na tym szczeblu. Nazwałbym tą część meczu „pałowaniem” z obu stron. My nie stworzyliśmy sobie żadnej sytuacji. W ogóle na boisku nie działo się praktycznie nic ciekawego.

Czy to definitywny koniec marzeń Spójni o zachowaniu IV-ligowego statusu? Wydaje się to niestety więcej, jak pewne.

GTS Bojszowy – Spójnia Landek 2:1 (1:1) 1:0 Pyrlik (18') 1:1 Zieliński (35') 2:1 Mateja (75') Spójnia: Chwałka – Lech (80' Przybyłka), Szczepanik, Genc, Hałat, Gomółka (43' Adamczyk), Kubica, Górniak, Stawicki (70' Cyran), A.Szwarc (20' Schab), Zieliński Trener: Zadylak