
Sukces rodzony w bólach
Teren w Studzienicach nigdy nie należy do łatwych i przyjemnych. Mimo tego bronowianie w starciu z miejscowym LKS-em cieszyli się z trzech punktów. Te jednak łatwo nie przyszły.
W minionej rundzie Rotuz przegrał z LKS-em 2:4. Bronowianie za wszelką cenę chcieli więc wziąć rewanż za tę porażkę. - Nie ma co ukrywać, bardzo siedziała nam ta przegrana w głowach. Chcieliśmy zmazać plamę i to się udało. Odrobiliśmy lekcję z jesieni - zaznacza szkoleniowiec Rotuza, Jakub Kubica.
Spotkanie rozpoczęło się fatalnie dla ekipy z Bronowa. Już w 5. minucie goście musieli gonić wynik, po tym jak zawodnik LKS-u świetnie przymierzył prostym podbiciem w same "widły". Rotuz od razu rzucił się do odrabiania strat. W 8. minucie Dawid Pisarek uderzył zza "16" i trafił w poprzeczkę. Chwilę później znów przed szansą stanął ten sam zawodnik. Jego próba z rzutu wolnego była jednak niecelna. W 30. minucie bliski wpisania na listę strzelców był Adrian Szczelina, który nie wykorzystał sytuacji sam na sam. W końcu jednak bronowianie dopięli swego. W 45. minucie Konrad Dzida z zimną krwią wykorzystał dogranie prostopadłe od Rafała Adamczyka.
Po przerwie Rotuz poszedł za ciosem. W 51. minucie Szymon Skęczek celnie przymierzył z "wapna" podyktowanego za faul na Szczelinie. Akcję później beniaminek już prowadził dwiema bramkami, gdy Adamczyk - wskutek dobrego pressingu - wykorzystał błąd defensywy miejscowych. Ci jednak odpowiedzieli trafieniem w 56. minucie po zamieszaniu w polu karnym Rotuza.
Jak się jednak później okazało, był to ich jednorazowy wyskok w tej części meczu. Po kilku dobrych okazjach strzelecki Rotuz ponownie zaczął strzelać. W 73. minucie Dzida świetnie uderzył w tzw. długi róg. 10 minut później ten zawodnik celebrował hat-tricka, po strzale głową. "Dzieło" zwieńczył z kolei Skęczek po podaniu od Adamczyka.