Jubileusz w Skoczowie uświetniła wizyta bielskiego Podbeskidzia – co ważne z perspektywy miejscowych w składzie dalece zbliżonym do tego z boisk I-ligowych. I już na wstępie „Górale” pokazali, że nie zamierzają wobec gospodarzy stosować czegoś w rodzaju taryfy ulgowej. Gdy minęło 5. minut konfrontacji wynik z perspektywy reprezentanta „okręgówki” kształtował się niekorzystnie. Po 120. sekundach Podbeskidzie prowadziło w następstwie celnego strzału Antonio Perosevicia. Za moment wspomniany strzelec mądrze dograł w kierunku Bartosza Bidy, który zaliczkę poprawił. I choć zanosiło się na pogrom przy wyjątkowym święcie Beskidu, to jednak przyjezdni równie skutecznie w finalizacji nie pozostali.

Na gola numer 3 bielszczanie czekali do 62. minuty. W obliczu skoczowskiego golkipera stanął Maksymilian Sitek, który drogę do siatki bezwzględnie znalazł. Futbolówka wylądowała tam raz jeszcze za sprawą... gospodarzy. Podanie Bartosza Bernarda do Harisa Kadricia przeciął Kamil Zwardoń, czyniąc to tak niefortunnie, że Konrad Krucek stracie kolejnego gola zapobiec nie mógł. W końcówce zresztą, po licznych roszadach dokonanych przez trenera Bartosza Woźniaka, zarysowała się spora przewaga Podbeskidzia, której I-ligowcy nie byli w stanie udokumentować.

Wynik końcowy – niekorzystny dla fetującego 100-lecie Beskidu – nikogo tego dnia nie martwił. Zszedł na dalszy plan, w przeciwieństwie do tych z ligowych boisk. Skoczowianie w ostatnich meczach zademonstrowali zwyżkę formę i żywe są nadzieje, że jubileuszowy sezon przyniesie pod Kaplicówką sportowy sukces.