
Szachy zamiast fajerwerków
Konfrontacja Piasta z Beskidem wzbudzała duże zaciekawienie, ale boiskowa rzeczywistość niekoniecznie do miana szlagieru przystawała.
– Klasyczne piłkarskie szachy. Otoczka meczu zrobiła najwyraźniej swoje – przyznaje na wstępie trener Beskidu Bartosz Woźniak. A jeszcze bardziej wymowny opis zamieszcza sam skoczowski klub, wskazując już w kontekście premierowej części gry, iż „była interesująca niczym dyskusja o fraszkach dla pasjonata matematyki”.
Odnotowania wymaga, że w 39. minucie piłkarze ze Skoczowa zdobyli prowadzenie. Jakub Małkowski podał do Konrada Chrapka, ten dojrzał w polu karnym idealnie wyczuwającego tempo akcji Damiana Szczęsnego, który pokonał Szymona Wawrzyczka. – To była nasza zdecydowanie najlepsza tego dnia akcja. Ważna, bo po tym golu mogliśmy skupić się na realizacji zadań defensywnych, wykorzystując nasze doświadczenie – mówi Woźniak.
Skromna zaliczka na rzecz przyjezdnych nie sprawiła, że mecz nabrał rumieńców, choć w rewanżowej połowie na murawie działo się więcej. Skoczowianie atakowali m.in. za sprawą strzałów Adriana Borkały i Dawida Jaworskiego, które padły łupem golkipera Piasta. W odwecie Konrad Krucek poradził sobie z uderzeniem Ireneusza Jelenia, bez zarzutu spisywał się również na przedpolu w kilku innych zaczepnych próbach beniaminka. Decydująca dla finalnego rozstrzygnięcia okazała się 80. minuta. Kamil Kotrys zapisał na swoim koncie asystę, a Borkała strzałem po „długim” słupku z okolic „16” skierował futbolówkę do siatki.