Po wyrównanej pierwszej połowie, w której obie drużyny rzadko stwarzały jakiekolwiek zagrożenie pod bramką przeciwnika, od mocnego akcentu rozpoczęła się część rewanżowa. W 49. minucie Mikołaj Stasica pokusił się o celne uderzenie, a fakt idealnego wstępu do rywalizacji po zmianie stron, wydawał się mieć kolosalne znaczenie. Tym bardziej, że przyjezdni ani myśleli tym się zadowalać. Gdy Stasica kolejny raz znalazł się w bliskości „świątyni” LKS-u, ostemplował poprzeczkę po uprzedniej interwencji golkipera.

Mecz, który zdawał się układać dla Podhalanki pomyślnie, wymknął się jednak spod kontroli. Równo po godzinie piłkarze z Tworkowa po składnej akcji pokonali Rafała Pawlusa. Nie był to niestety ostatni raz, gdy golkiper beniaminka skapitulował. W 84. minucie goście źle wyprowadzili piłkę, a po przechwycie LKS zanotował trafienie na wagę 3 „oczek”, które z perspektywy tabeli mają znaczenie kolosalne.

– Remis byłby bardziej sprawiedliwym wynikiem. My znów zostajemy bez punktów, które były w zasięgu drużyny – mówi Dawid Bukowczan, prezes klubu z Milówki.