To nie było wielkie widowisko przy "Estadio Startowa", jednak takie mecze też się zdarzają. I takie mecze też trzeba wygrać. A ta sztuka powiodła się "rekordzistom", którzy byli bardziej konkretni w swoich ofensywnych poczynaniach, zagrali kolejny mecz bardzo mądrze w obronie, a i błysk geniuszu Tomasza Nowaka swoje zrobił. Ale po kolei... 

 

 

Przyjezdni na murawę stadionu w Cygańskim Lesie wybiegli bez żadnych kompleksów. Początek spotkania należał do drużyny z Gubina, która mocno nacierała na defensywę Rekordu. Ta jednak bardzo dobrze radziła sobie z zakusami piłkarzy Cariny. Czynnik szczęścia również miał znaczenie, gdyż w 15. minucie przed stratą bramki Rekord uchroniła poprzeczka. 60 sekund później wspomniany Nowak jednak celebrował trafienie. Marcin Wróbel wystawił piłkę w doświadczonemu zawodnikowi, a ten huknął z dystansu w same "widły" - przepiękne trafienie! Po straconej bramce z ekipy gości zeszło "powietrze"... do czasu. W końcówce meczu drużyna z Gubina ponownie miała dwie dobre okazje do zdobycia bramki, znów jednak na przeszkodzie stanęło im obramowanie "świątyni" Rekordu. 

 

Tempo meczu po zmianie stron nieco opadło, lecz kiedy w 66. minucie Kacper Kasprzak ujrzał czerwoną kartkę, w konsekwencji dwóch żółtych, nadzieje przyjezdnych na wywiezienie choćby punktu z Bielska-Białej odżyły na nowo. "Rekordziści" paradoksalnie grając w osłabieniu potrafili na tyle się zmobilizować, iż nie dość, że nie stracili bramkę, to jeszcze w końcówce podwyższyli rezultat. Wynik meczu ustalił po indywidualnej akcji Bartłomiej Twarkowski.