Jeśli „Górale” mieli już od samego startu wiosennej części rozgrywek ścigać drużyny ze „szpicy”, to po premierowym występie o II-ligowe punkty wydaje się to nie lada wyzwanie. Mimo wzmocnień kadrowych dokonanych zimą, w większości udanych sparingowych występów i rozmaitych zabiegów z utajnianiem składu przez sztab szkoleniowy włącznie, inauguracja przyniosła dość istotny zawód. A to przede wszystkim z racji tego, co kluczowe – niekorzystnego wyniku.

Podbeskidzie jedynego gola straciło w Bytomiu tylko po rzucie karnym, ale – co oczywiste przy braku skuteczności w ofensywie – marne to pocieszenie. W 23. minucie Kamil Wojtyra z 11. metrów uderzył dokładnie od słupka i nie do obrony dla zmylonego Konrada Forenca. Być może inaczej ułożyłyby się losy wyjazdowego spotkania, gdyby w 2. minucie strzału Michała Willmanna nie wybronił świetną paradą Axel Holewiński.

Przed pauzą podopieczni Krzysztofa Brede nie stwarzali wielkiego zagrożenia pod bramką przeciwnika, a najbliżej powodzenia był główkujący obok celu Bartosz Florek. Golkiper bytomian obronił też następną dziś próbę Willmann. Sporo było za to ostrej gry z obu stron, a sędzia kilka razy sięgał po żółte kartki, których liczba finalnie dobiła do „dwucyfrówki” po upływie 90-minutowej batalii. Ta nie przyniosła żadnych piłkarskich fajerwerków. Polonia pilnowała w dużej mierze skromnego prowadzenia, Podbeskidziu brakowało realnego konceptu na sforsowanie bloku defensywnego rywala.

Pociechą niech będzie to, że piątkowa rywalizacja to dopiero prolog do tego, co wciąż ważne w toku całej futbolowej wiosny, która dla bielskiej drużyny kontynuacją rozczarowań być rzecz jasna nie musi. Warunek ku temu to lepsza skuteczność i nadzieja w nowym nabytku Macieju Górskim. Czołowy strzelec II ligi dziś z racji nadmiaru kartek z poprzedniej rundy zaliczył obowiązkową absencję...