Piłkarze Smreka, rozgrywający swoje domowe mecze na boisku ze sztuczną nawierzchnią, mieli dziś okazję wystąpić na murawie trawiastej. Potrzebowali trochę czasu, aby z nią się zaadoptować i odwrócić losy rywalizacji w Strumieniu. – Po miesiącach zagraliśmy na dużym trawiastym boisku, dodatkowo aura była ciężka. Nie mieliśmy łatwego zadania i trochę sprzyjającego nam szczęścia – nadmienia Sławomir Bączek, szkoleniowiec reprezentanta Żywiecczyzny.

Gospodarze objęli prowadzenie w 31. minucie. Ich kontrę „uruchomił” Bartosz Wojtków, który dograł do Dawida Gizlera, ten z kolei po rajdzie wyłożył piłkę trafiającemu bezwzględnie do siatki Arturowi Miłemu. Zdobycz ta była zasłużona, bo wcześniej najlepszą szansę strzelecką także wypracowali sobie zawodnicy Wisły. Po wrzutce Wojtkowa z bliska chybił Łukasz Mozler. Choć niewiele to zapowiadało, przed nadejściem przerwy goście ze Ślemienia również pokusili się o zysk. Akoh Beckly po akcji lewym skrzydłem uderzył zza „16”, a że źle zachował się bramkarz Wisły, to piłka zakończyła lot „w sieci”.

Jak można się było spodziewać, strumienianie cierpieli po przerwie z powodu ubytku sił, lecz najpierw stracili dystans do przeciwnika. W 58. minucie David Bagatin dorzucił piłkę z rzutu rożnego, a celną główkę wykonał Robson De Souza. Rychło mogło stać się faktem wyrównanie, lecz z kąta po minięciu Rafała Pępka w słupek przymierzył Mateusz Szatkowski. Na kwadrans przed końcem gry Piotr Górny dokonał egzekucji w następstwie solowej akcji Alvesa Moty prawą flanką i przytomnego wycofania przed pole karne. W 82. minucie wobec Bagatina przewinił od tyłu Gracjan Haka, za co obejrzał kartkę koloru czerwonego.

– Rywal długo nie za bardzo nam zagrażał, więc pomysł na ten mecz dobrze się sprawdzał. Sił nam w końcówce trochę zabrakło, ale swoje szanse mieliśmy wcześniej, aby wynik osiągnąć korzystny – przyznaje Szatkowski.