Przeskok niewidoczny? 
Czechowiczanie zmagania na poziomie "okręgówki" zaczęli od dwóch zwycięstw: z Piastem oraz Ogrodnikiem. Potem jednak, jak na beniaminka przystało, zawodnicy MRKS-u II płacili frycowe, lecz finalnie zakończyli rundę na 9. miejscu, z dorobkiem 18. punktów. – Spodziewałem się, że będzie nam trudniej w tej lidze. Tym bardziej, że się nie wzmocniliśmy, a wręcz przeciwnie. Na pewno zawsze w szatni podkreślałem to, że "okręgówce" przeciwnik z zimną krwią wykorzysta błąd, który w A-klasie uszedłby płazem. Myślę, że jest to największa różnica między tymi liga, aczkolwiek przeskoku jako takiego nie odczuliśmy – mówi Marcin Sztorc, trener rezerw MRKS-u. 

Przegrana ... z kontuzjami
Nasz rozmówca podkreśla również, że jego zespół nie był w stanie rozwinąć skrzydeł na miarę swych możliwości przez liczne kontuzje, które trapiły ekipę beniaminka w ostatnim czasie. – Ja bym tą rundę nazwał, że przegraliśmy z kontuzjami. Było nas stać na wyższe miejsce i na więcej punktów. Kiedy na początku mieliśmy pełną kadrę, wtedy dobrze to wyglądało. Nie ma co jednak wybrzydzać. Mimo wszystko należy pozytywnie ocenić tę rundę – stwierdza Sztorc. 

Trampolina do "jedynki" 
Praca w drugiej drużynie zawsze rządzi się swoimi prawami. Nie inaczej jest w przypadku rezerw MRKS-u. – W "dwójce" trudno mówić o wzmocnieniach. Gdy w A-klasie schodzili zawodnicy z pierwszej drużyny, to robili oni różnicę. Teraz rola naszego zespołu trochę się zmieniła. Drużyna rezerw służyła do ogrania takich zawodników jak: Kacper Polakowski czy Damian Rodak. Liczyliśmy na tych piłkarzy i zrobili oni postęp w ostatnim czasie, a pamiętajmy, że przyszli do naszego klubu z drużyn z niższych lig – dodaje szkoleniowiec "dwójki" MRKS-u.