Wczoraj w Bielsku-Białej miejscowe Podbeskidzie podejmowało drużynę z Chorzowa. Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów po nudnym meczu. Z kibicowskiego punktu widzenia, było to jednak widowisko z goła odmienne. Kibice przyjezdnego Ruchu w znaczącej części zapełnili stadion przy ulicy Rychlińskiego. Jak każdy więc się domyśla - momentami było gorąco. 

arek oczko

Nieprzychylne komentarze, od najbardziej zagorzałych kibiców innych klubów ekstraklasy, zbiera bielski "młyn". W internecie, na różnych forach internetowych można przeczytać, że nie przystoi, aby taki zespół jak Podbeskidzie - z kibicowskiego punktu widzenia - należało do elity polskiej piłki. Toteż z racji mojej wrodzonej ciekawości, po prostu musiałem na własnej skórze przekonać się, jak to faktycznie z tym bielskim "młynem" jest. Padło na mecz z Ruchem. Z Ruchem, który do stolicy Beskidów przyjechał z blisko dwutysięczną "armią" za plecami. Na tle "niebieskich", "górale" wizerunkowo prezentowali się więc - delikatnie ujmując - mizernie. Tak źle jednak nie było. A wręcz przeciwnie.

Już na kwadrans przed meczem, prawie połowa trybuny od ulicy Żywieckiej zapełniła się kibicami ubranymi w niebieskie koszulki. Przebywając wówczas bezpośrednio obok nich, można było więc odczuć dreszczyk adrenaliny, zwłaszcza, że barki przyozdabiał szalik Podbeskidzia. Stawiając się w bielskim "młynie" na pięć minut przed spotkaniem, nie sądziłem, że doping w tym dniu będzie prowadzony, wszak na sektorze była zaledwie garstka kibiców. Przypominałoby to zderzenie dostawczaka z osobowym lub Pudzianowskiego z Najmanem. Niepotrzebne skreślić. Z biegiem czasu sektor sukcesywnie się jednak zapełniał i zanim na głośnikach puszczony został "Janosik", to "młyn" zdążył nabrać pewnego kształtu. Wszyscy oczekiwali więc na pierwszy gwizdek. Gdy ten zabrzmiał, to błyskawicznie do ataku przeszli kibice chorzowskiego Ruchu, którzy w pierwszych minutach posiadali optyczną przewagę. Ograniczeni do defensywy nieliczni gospodarze, w końcu wydobyli z siebie odwagę. Ta trwała już do ostatniego gwizdka sędziego. Przecierałem oczy, gdy widziałem, że kilkukrotnie mniejsza grupa najwierniejszych fanów Podbeskidzie, przekrzykiwała "niebieskich". Szkoda, że w parze z gorącym dopingiem nie poszła dobra gra bielskich zawodników, którym choć ambicji odmówić nie można, to nie prezentowali tego dnia dobrego futbolu. To zdecydowanie jeszcze bardziej podgrzałoby atmosferę za plecami golkiperów. Niemniej jednak "naszym" kibicom naprawdę należą się niskie ukłony. I to nie tylko dlatego, że przez cały mecz dzielnie wspierali swoich ulubieńców, ale również dlatego, że nie reagowali oni na prowokacje ze strony Ruchu. Kibice z Chorzowa kilkukrotnie starali się wedrzeć na sektory zasiadane przez miejscowych fanów. Kierowali oni również w stronę Podbeskidzia prowokacyjne hasła, puścili kilka petard hukowych. Na to jednak nikt uwagi zwracać nie zamierzał. Liczył się wynik, liczyła się atmosfera. Ta natomiast była bardzo dobra.

d32d5049-ae35-4447-971b-9d0d1285c745 Oczywiście, że Podbeskidziu "kibicowsko" daleko do takich firm, jak Wisła Kraków, Legia Warszawa czy Lech Poznań, ale bielszczanie wbrew licznym opiniom zdecydowanie zasługują, aby na elitarnych trybunach dopingować. Do kibicowania "góralom" toteż gorąco zachęcam. Jest to znakomity sposób na aktywne spędzenia dnia w znakomitej atmosferze. No i oczywiście... "wyżycia" się.

Ps. Trzeba przyznać, że Krzysztof Dzierżawa genialnie uchwycił kibiców z Chorzowa. LICZEBNIE prezentowali się oni wczoraj bardzo efektownie.

Ze sportowymi pozdrowieniami

Arkadiusz Oczko SportoweBeskidy.pl