Sławomir Białek poprowadził zespół bialskiej Stali, po tym jak z funkcji trenera I zespołu "zluzowany" został Juraj Dancik. Miało to miejsce początkiem kwietnia po przegranej 0:9 z rezerwami Rekordu. Białek stanął przed zadaniem niełatwym. Bez okresu przygotowawczego, bez transferów miał uratować zespół BKS-u przed spadkiem, który w tamtym czasie istotnie drużynie groził. Popularny "Komin", który strzegł bramki bialskiej Stali w latach 1993-2007 i łącznie dla bialskiej Stali rozegrał aż 239 meczów, wraz z asystentem Jarosławem Krystianem spełnili cel, jakim było utrzymanie BKS-u w Lidze Okręgowej Bielsko-Tyskiej. Po ostatnim meczu Białek przestał jednak pełnić funkcję trenera bialskiej Stali. Nic więc dziwnego, że na myśl przychodzi analogia, co do sytuacji Aleksandra Vukovicia w warszawskiej Legii. 

 

 

- Słyszałem już wcześniej te porównania (śmiech). Przede wszystkim dziękuję wszystkim zawodnikom, kibicom za te kilka miesięcy, w których udało nam wyjść z dna. Dziękuję za szansę, którą otrzymałem. Zadanie nie było łatwe, mało kto by się na taki ruch zdecydował, lecz BKS zawsze mam w sercu i zawsze pomogę, gdy będzie trzeba. Co do tej rundy, była ona dziwna... Więcej punktów ugraliśmy na wyjeździe. Potrafiliśmy wygrywać z silniejszymi zespołami, a na teoretycznie słabszych brakowało nam motywacji. Koniec końców skończyliśmy sezon na 11. miejscu, z czego się cieszymy. Wierzę, że teraz nadejdą lepsze czasy dla bialskiej Stali - przekonuje Białek. 

 

Obecnie trwają przy Rychlińskiego poszukiwania nowego trenera. "W kuluarach" słyszało się m.in. o Pawle Łosiu, Mateuszu Gaździe czy Łukaszu Błasiaku, lecz najprawdopodobniej żaden z nich nie poprowadzi BKS-u.