Choć jako pierwsi niezłą szansę na zdobycie bramki mieli piłkarze ze Skoczowa – konkretnie nieskutecznie lobujący golkipera Błyskawicy Mieczysław Sikora – to krótko po wspomnianym zdarzeniu z 17. minuty przyjezdni zostali w okamgnieniu znokautowani. 20. minutę golem okrasił Krzysztof Koczur, który doskonale znalazł drogę do siatki strzałem spoza „16”. Nie bez pomocy defensywy Beskidu drogomyślanie wynik podwyższyli w 30. minucie. Z dośrodkowania Oleksandra Miklosha finalizacji dokonał Koczur. Wkrótce było już 3:0, bo samotny rajd między obrońcami trafieniem wykończył Vitalyi Miklosh. Podopieczni Bartosza Woźniaka przed zejściem do szatni podnieść się nie zdołali, choć w 45. minucie z narożnika „5” futbolówki do celu skierować nie zdołał znany ze swoich ofensywnych inklinacji Marcin Jaworzyn.

Druga połowa szlagieru to inna „para kaloszy”. Ale nie od razu, bo w 60. minucie ręką w polu karnym po strzale Bartłomieja Szołtysa zagrał Cezary Ferfecki. Sędzia wskazał na punkt oddalony od bramki o 11. metrów, z którego Volodymyr Varvarynets przymierzył nie do obrony dla Konrada Krucka. Dopiero wtedy skoczowianie przebudzili się na dobre i zabrali do odrabiania pokaźnego dystansu do przeciwnika. W 71. minucie Jaworzyn główkował w słupek, ale z dobitką zdążył w porę Michał Szczyrba, dający po pauzie znakomitą zmianę. Kolejnego gola Beskid zanotował w 83. minucie. Sikora dorzucił piłkę do Jakuba Krucka, który mocnym uderzeniem pod poprzeczkę zmusił Mateusza Pońca do kapitulacji. Końcowy fragment był o tyle ciekawy, że Beskid w swoich atakował nie ustawał i omal nie złapał z Błyskawicą kontaktu. W 90. minucie Szczyrba po efektownym solowym rajdzie trafił w słupek.

Dla ekipy ze Skoczowa to 2. z rzędu ligowa porażka odniesiona na wyjeździe. Miano zespołu niezwyciężonego podtrzymał spadkowicz z IV ligi, który dziś zaprezentował się w nieco różniących się od siebie obliczach, w tym i znakomitym stylu z premierowej odsłony, gdy „odjechał” konkurentowi. – Pierwsza połowa była chyba najlepszym fragmentem gry Błyskawicy od kiedy jestem jej trenerem. Mieliśmy swoje sytuacje i zamienialiśmy je na gole. Zdobyliśmy dużą przewagę nad zespołem, który przypadkowy nie jest, czego zresztą dowiódł po pauzie. Przy takim scenariuszu spotkania kibice mieli na co popatrzeć – zaznacza szkoleniowiec gospodarzy środowej batalii Krystian Papatanasiu.