B – jak Bielsko-Biała i Górale. B – jak Jagiellonia Białystok i Żubry, B – jak Bayern Monachium i B – jak Barcelona. 4 razy B to moje niezmienne sympatie. Wszyscy wokół mnie wiedzą, że jestem stały w uczuciach, nie tylko w tych futbolowych rzecz jasna. I właśnie familijnie spędzona końcówka wakacji zaprowadziła mnie w tym roku do... „Uliczkę znasz w Barcelonie...”. Właśnie do Barcelony. A jak do Barcelony to i do „Barcy” na Camp Nou. Nie mogło być inaczej.

wojtulewski Barcelona jest piękna i wspaniała. To jedno z najpiękniejszych miast w Hiszpanii oraz stolica autonomicznego regionu Katalonii. Mówią o „Barcy” – Duma Katalonii. Zwiedziłem w tym mieście wiele pięknych miejsc. Napawałem się nim popijając moje ulubione cappuccino na słynnym deptaku La Rambla i podziwiałem katedrę Sagrada Familia i kamienicę Autoniego Gaudiego. A że moją prawdziwą futbolową sympatią jest FC Barcelona, to zwiedziłem także Camp Nou. To święte i zaczarowane miejsce dla sympatyków tego klubu. Dla kibiców Barcelony ich zespół jest najważniejszy. Aby jednak wykazać nad kimś wyższość musi być rywal. I tym jest Real Madryt. A samo współzawodnictwo tych zespołów daleko wykracza poza granice sportu, tkwi w historii Hiszpanii. Klub FCB jest dla wielu osób symbolem katalońskiego separatyzmu. El Classico lub Gran Derbi – aż 230 razy w różnych oficjalnych meczach spotkały się te dwie drużyny. Barcelona wygrała 90 razy, Real Madryt 92, a 48 razy padł remis. Pierwszy mecz tych zespołów miał miejsce w 1902 roku i był rozgrywany o Puchar Króla Hiszpanii, gdzie 3:1 wygrała Barcelona. Wiele ciekawych momentów można odświeżyć w pamięci, jak się na Camp Nou zwiedza przepiękne muzeum tego klubu. Stadion przebudowano nadając mu dzisiejsze kształty w latach 1954-1957. Mieści 99 tysięcy widzów. Rozgrywano na nim Mistrzostwa Europy w 1964 roku i Mistrzostwa Świata 1982. W Polsce szalał wtedy stan wojenny i realizatorzy rządowej telewizji robili wszystko, aby do kraju, jak najmniej było przekazywanych obrazków naszych kibiców z flagami i hasłami Solidarności. 17 września 1982 roku Jan Paweł II odprawił tu mszę świętą dla 120 tys. osób w obecności całej drużyny Barcelony. W muzeum wspomina się też występy na stadionie takich gwiazd, jak Julio Iglesias, czy Michael Jackson. Muzeum pokazuje wspaniałą historię Barcelony. 23 mistrzostwa Hiszpanii, 27 razy Puchar Hiszpanii, 11 razy Superpuchar Hiszpanii, pięciokrotnie Puchar Mistrzów, Superpuchar także 5 razy i dwukrotnie Puchar Interkontynentalny. Wszystko to znany, wiemy, ale przypomina to muzeum Barcelony. Jakie mam wrażenia sprzed kilku dni z Camp Nou? Wszystko trzyma się dobrze, a nawet bardzo dobrze. Biznes się kręci. W każdy zwykły, nawet bezmeczowy dzień, setki, a może tysiące kibiców z całego świata zakochanych w tym klubie, pielgrzymuje po jego obiektach, jak po jakiejś „futbolowej ziemi obiecanej”. Przed kilkoma dniami bylem tam drugi raz. 14 lat temu jako medyczny opiekun piłkarskiej młodzieży, która w rejonie Barcelony rozgrywała swoje turnieje. Jako ciekawostkę powiem, że w tym zespole grał Piotr Szymura, reprezentant Polski w futsalu, zawodnik Rekordu Bielsko-Biała, oraz bielszczanin Romek Wojtulewski, dzisiaj sędzia piłkarski. Jak odebrałem po latach Camp Nou? Przed 14 laty byłem zachwycony. Dzisiaj w Polsce mamy całkiem nową infrastrukturę piłkarską. Nowoczesną, znakomitą, najwyższej jakości. I powiem tak: nie chcę użyć słowa rozczarowanie, ale jestem troszeczkę zawiedziony. Bo świątynia to jest świątynia. A przy naszych obiektach, które bardzo dobrze znam, choćby takich, jak Stadion Narodowy w Warszawie, PGE Arena w Gdańsku, stadion w Białymstoku i mam nadzieję u nas w Bielsku-Białej, gdy będzie ukończony i oddany do użytku, to futbolowa świątynia jest troszkę nieświeża, wymaga liftingu, retuszu i remontu. Nie śmiejcie się z tego, co piszę, bo taka jest prawda. A ostatni remont Camp Nou był przeprowadzony 20 lat temu. A więc, jak ja to mówię: „Głowy do góry”. Żadnych kompleksów. Oczywiście poza ilością widzów na każdym meczu i atmosferą spotkania. Uczmy się grać od Barcelony i grajmy z Barceloną. W infrastrukturze piłkarskiej myślę, że dorównaliśmy do najlepszych. Na jednym z głównych miejsc w muzeum sportu na Camp Nou każdy ze zwiedzających może zobaczyć duże plansze, ładne fotki i obszerne informacje o piłkarskim finale Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku. W tym meczu zespół gospodarzy Hiszpanie, po zaciętym boju pokonali w finale biało-czerwonych, podopiecznych Janusza Wójcika 3:2. W tej informacji zawarty jest wspaniały akcent beskidzkiego futbolu, bo na boisku wystąpił Ryszard Staniek, wychowanek Cukrownika Chybie. Był on też strzelcem jednej z dwóch bramek dla biało-czerwonych. A oto, dla przypomnienia, skład polskiego zespołu w tym meczu: Kłak – Jałocha, Łapiński, Koźmiński, Wałdoch, Gęsior, Brzęczek, Juskowiak, Staniek, Kobylański, Kowalczyk. Pierwszą bramkę dla biało-czerwonych strzelił Kowalczyk.

A więc jakie są uwagi dla moich futbolowych sympatii zawartych w „4 x B”? Równać ze sportową klasą do futbolistów Barcelony. A stadiony i infrastruktura bez kompleksów, damy radę!

Pozdrowienia dla sympatyków piłki nożnej na Podbeskidziu prosto z Camp Nou przesyła Sławomir Wojtulewski