Mecz obfitował przede wszystkim w bramkowe sytuacje. Tych na palcach obu rąk nie udałoby się zliczyć. Skuteczniejsi w swoistej wymianie ciosów okazali się generalnie piłkarze LKS-u. Do ich wygranej w największym stopniu przyczynił się Krystian Strach. Pomocnik do siatki WSS trafiał po pauzie – wpierw po „wykładce” Piotra Góreckiego przed pustą bramkę, a następnie po dobrym wyjściu do zagrania za plecy obrońców przeciwnika. Owe „fanty” sprawiły, że zespół z Pogórza triumfował 3:1.


W premierowych 45. minutach bilans zysków i strat był identyczny. Mateusz Wieja strzałem z okolic 11. metra, z rykoszetem po nodze testowanego zawodnika w szeregach konkurenta, dał swej drużynie skromną zaliczkę. „Skasował” ją bezbłędny „z wapna”, a chwilę wcześniej faulowany w obrębie „16” Szymon Płoszaj. Podopieczni Tomasza Wuwera żałować mogli, że w znakomitych sytuacjach pudłowali testowany obrońca oraz Dorian Chrapek, marnujący optyczną przewagę zespołu z Wisły. O dziwo bardziej zacięta była wspomniana druga część, w niej najbliżej pokonania Mateusza Cienciały znaleźli się Wojciech Małyjurek oraz Płoszaj.

Sparing w Ustroniu, co jak najbardziej zasługuje na odnotowanie, toczył się w trudnych warunkach pogodowych, a zalegający śnieg istotnie wpływał na jakość poczynań tak pogórzan, jak i bardziej przetrzebionych liczebnie wiślan. – Dobry trening biegowy jednak odbyliśmy. Walczyliśmy z przeciwnikiem w pierwszej kolejności, ale z murawą również – ocenia Marcin Sitko, trener beniaminka w obecnym sezonie „okręgówki”.