Z kilku względów nie ułożyło się to spotkanie najlepiej dla podopiecznych Wojciecha Fludera. Po pierwsze, już od 20. minuty musieli oni radzić sobie w "10", wszak Daniel Stanclik za podważanie decyzji sędziego został usunięty z boiska. Po drugie, "Górale" byli dziś nieskuteczni pod bramką przeciwnika. - Przegraliśmy to spotkanie na własne życzenie - skwitował niepocieszony Fluder. 
 
Rezerwy I-ligowego Podbeskidzia decydującą bramkę straciły w 58. minucie po mocno kontrowersyjnym rzucie karnym i domniemanym przewinieniu Patryka Mizery. Z 11. metra mocno i precyzyjnie przymierzył Dawid Gajewski. - Przy wyniku 0:1 mieliśmy dwie świetne sytuacje, aby wyrównać, ale zabrakło nam skuteczności - dodaje sternik bielszczan, mając na uwadze niewykorzystane okazje przez Kacpra Gacha czy Pawła Moskwika. Co ciekawe, temu drugiemu skierowanie piłki do siatki uniemożliwiło zagranie ręką jednego z zawodników Wilków w polu karnym. - Niestety umknęło to uwadze sędziego, zresztą nie tylko to - mówi Fluder.

W 75. minucie siły na boisku się wyrównały po tym, jak jeden z zawodników z Wilczy ujrzał "cegłę". - Zabrakło nam czasu, aby coś jeszcze wskórać w tym spotkaniu. Zagraliśmy jednak dobry mecz co na pewno mnie cieszy. Tym bardziej, że graliśmy swoimi chłopakami, nie było piłkarzy zesłanych z pierwszej drużyny - podsumował trener Podbeskidzia.