I gdyby stosować bokserskie wskazanie przy wyniku remisowym, to byłoby ono szczęśliwe dla gości, którzy wykazali nieco więcej predyspozycji do zgarnięcia maksymalnej liczby punktów. Gole rezerwy zdobyły dwukrotnie po stałych fragmentach gry. Prowadzenie w 35. minucie dała dobitka Łukasza Zakrzewskiego w powstałym zamieszaniu po wrzutce Ariela Wawszczyka z rzutu wolnego. Drugie trafienie tego samego zawodnika to następstwo kornera w minucie 74., egzekwowanego przez Arkadiusza Jaworskiego. W tzw. międzyczasie wydarzyły się dwa momenty dla bielskiego IV-ligowca nieprzyjemne. W 42. minucie Concordia skorzystała na faulu Gustavo Busatto w obrębie „16”. Z kolei w 54. minucie gospodarze świetnie wykonali kornera, zwieńczonego celną główką Michała Szczurka przy „krótkim” słupku.

Tyle w aspekcie bramkowych zdobyczy w komplecie będących konsekwencją stałych fragmentów. O niedosycie piłkarze „dwójki” Podbeskidzia mówić mogą wobec kilku zmarnowanych okazji przed pauzą, gdy mylili się Ilir Pali i Kamil Jonkisz. – Nie było może wiele składnej gry po naszej stronie, ale potrafiliśmy dochodzić do sytuacji. Tu brakowało tej kropki nad „i” – klaruje trener Piotr Bogusz.

Z drugiej odsłony meczu na uwagę zasługują dobre wejścia z ławki Konrada Gutowskiego i Aleksandra Chmielewskiego, a także wnoszącego spokój i jakość w roli... napastnika Sławomira Cienciały. Dążący do wygranej bielszczanie w końcowym kwadransie nie potrafili w każdym razie sforsować defensywnego bloku knurowian.

Protokół meczowy poniżej.