
Wygrali z rywalem i warunkami
Za nami derbowe spotkanie w Pietrzykowicach. Miejscowe Bory nie bez przeszkód pokonały LKS Leśna, czym zrewanżowały się rywalowi za porażkę z rundy jesiennej.
Goście już przed meczem informowali o absencjach kluczowych zawodników. W wyjściowym składzie zabrakło Radosława Pietrasika, Łukasza Bieguna i Mateusza Sewery, co przełożyło się na boiskowe wydarzenia. Ekipa z Leśnej ustawiła się bowiem nisko licząc na kontry. Mogło się wydawać, że warunki atmosferyczne i stan boiska będzie sprzyjał ich defensywnym poczynaniom, ale skończyło się na tym, że przeszkadzał obu rywalizującym drużynom.
Zgodnie z przewidywaniami inicjatywę od początku spotkania przejęli zawodnicy Sebastiana Gierata. Już w 7. minucie w sytuacji sam na sam Roberta Motykę zatrzymał Sławomir Raczek, zastępujący w bramce Pietrasika. Junior stojący między słupkami bramki przyjezdnych zatrzymywał także strzały Damiana Sanetry i Michała Motyki, a kilka innych uderzeń skończyło swoją „podróż” na obrońcach LKS-u. Napór gospodarzy trwał i znalazł swoje potwierdzenie w 41. minucie. Filip Kupczak faulował w polu karnym Motykę, a sam poszkodowany zapewnił swojemu zespołowi prowadzenie.
W drugiej połowie murawa jeszcze bardziej udaremniała poczynania. Cierpiał na tym i LKS Leśna, którego kontrataki kończyły się na przedostatnim podaniu, a także Bory, które nie mogły potwierdzić swojej przewagi mimo dogodnych sytuacji. Przykładem niech będzie okazja Sanetry, który próbował strzelać, ale futbolówka zamiast po jego strzale zmierzać w kierunku bramki zatrzymała się w kałuży zalegającej w polu karnym. W gole obfitowała za to końcówka. W 90. minucie Dawid Zoń wrzucił piłkę na głowę Rafała Duraj, który najpierw obił poprzeczkę, a następnie skutecznie wykończył dobitkę. Wynik ustalił Mateusz Hernas, który najszybciej znalazł się przy futbolówce odbitej od słupka po strzale strzelca gola numer 2 dla Borów.
- Mieliśmy pomysł na grę, zamierzaliśmy się bronić, bo boisko nie służyło do dobrej gry. W obliczu przygniatającej przewagi rywala nastawiliśmy się na kontrataki, ale niestety niewiele z tego wynikało, bo brakowało nam ostatniego podania. Niestety nie udało się nam zagrozić gospodarzom i faworyt wywiązał się ze swojej roli - podsumował spotkanie Piotr Raczek, prezes LKS Leśna.
- Warunki, w których przyszło nam rywalizować nie nadawały się do gry w piłkę. Naszym największym rywalem była „stojąca woda” na płycie boiska. Tym bardziej jestem dumny z zawodników, za to ile serca i zdrowia zostawili podczas meczu, by sięgnąć po 3 punkty - zaznaczył po meczu szkoleniowiec Borów.