- Mecz od początku do niemalże samego końca przebiegał pod nasze dyktando. Byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym, który wypracował znacznie więcej sytuacji bramkowych. Byliśmy jednak nieskuteczni - powiedział nam po końcowym gwizdku Krystian Odrobiński, trener Spójni. 
 
Drużyna z Landeka w premierowych 3 kwadransach na prowadzenie mogła wyjść co najmniej trzykrotnie. Wpierw niewiele do szczęścia zabrakło Bartoszowi Rutkowskiemu. Po chwili zawiódł Mateusz Skrobol. Pomocnik Spójni minął bramkarza, ale zabrakło mu chłodnej głowy, by piłkę do siatki skierować. Dogodną okazję miał także Damian Nieśmiałowski
 
Warto także przywołać sytuację z minuty 30. Wówczas Mykhailo Lavruk dośrodkował z rzutu wolnego, a futbolówkę niefortunnie do własnej siatki skierował Marek Profic. Arbiter tego gola jednak nie uznał, bowiem odgwizdał... spalonego. 
 
Spójnia gola na wagę awansu strzeliła w 75. minucie. Rutkowski zacentrował ze skrzydła, a piłkę "na wślizgu" wpakował Daniel Gryman. W ostatnim kwadransie gry jasieniczanie wypracowali kilka dogodnych okazji. Bezbłędnie w bramce spisywał się jednak Łukasz Krzczuk