Reprezentant "okręgówki" zmierzył się z Jednością Jejkowice. W sparingu nie zabrakło tego, co jest solą futbolu, czyli goli, których padło aż 12. Więcej strzeliła ich drużyna konkurująca z Wisłą. Wynik nie był jednak priorytetem dla szkoleniowca drużyny ze Strumienia. - Z różnych powodów zabrakło 7 podstawowych zawodników. Nie jest to jednak żadna wymówka, bo nie narzekamy na frekwencję, a sparing był okazją do sprawdzenia kilku nowych zawodników i młodzieży. Traciliśmy bramki po indywidualnych błędach, ale nie ma się co dziwić, to nasz pierwszy mecz na wymiarowym boisku po długiej przerwie - powiedział nam po sparingu Szymon Stawowy.

 

Wisła w pierwszej połowie zdobyła bramkę, której autorem był Rafał Puzoń. Jak się miało okazać był to wstęp do hat-tricka, którego skompletował w drugiej odsłonie. Gol padł po akcji całego zespołu, podobnie jak wszystkie strzelone przez tego zawodnika. - Cieszy fakt, że kreowaliśmy dużo w ofensywie. Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu dużo słabsza, schodziliśmy do szatni przegrywając. Najpierw graliśmy pod wiatr, potem z wiatrem, ale warunki były takie same dla każdej drużyny. Trzeba szukać pozytywów - podkreśla szkoleniowiec.

 

 

W drugiej części zawodnicy ze Strumienia zdobyli 4 gole. W 60. minucie kontaktową bramkę na 2:3 strzelił z rzutu wolnego Robert Janulek. Swoje drugie trafienie zanotował 10. minut później. W 85. minucie po bramce Puzonia zrobił się remis 5:5, ale to zawodnicy z Jejkowic strzelając rozstrzygnęli na swoją korzyść losy sparingowej konfrontacji. Ostateczne hokejowe 7:5 dla przeciwnika nie zmartwiło jednak trenera Wisły. - Młodzież zaprezentowała się bardzo dobrze, mimo eksperymentalnego składu. W przyszłym tygodniu spróbujemy czegoś innego. Nadal pracujemy nad elementami motorycznymi i błędy na tym etapie przygotowań są rzeczą nieuniknioną. Praca w tygodniu jest dla nas najważniejsza, podchodzimy do wszystkiego cierpliwie - podsumował Stawowy.