Konfrontacja z Lechią nie zapowiadała się na „spacerek”, wszak bielszczanie w ostatnich tygodniach formę nieco obniżyli. Okazało się jednak w toku rywalizacji na parkiecie, że kolosalna różnica między środowymi konkurentami w I-ligowej tabeli nie ma w sobie nic z przypadku.

Goście podjęli walkę na wstępie meczu, ale to do podopiecznych Harry Brokkinga inicjatywa jednak należała. Pierwszym istotnym akcentem było zbudowanie przez bielski zespół 3-punktowej przewagi 8:5, a to po bloku Tomasza Piotrowskiego. Dystans wprawdzie chwilowo zmalał, ale gdy asem serwisowym popisał się Jarosław Macionczyk gospodarze odskoczyli rywalowi na 17:13. Na finiszu proste błędy pogrążyły Lechię.


Po zmianie stron emocji było więcej. Wobec punktowego serwisu Michała Makowskiego ekipa spod Klimczoka uzyskała prowadzenie 9:5. Komfortowo set z perspektywy zawodników BBTS-u przebiegał aż do stanu 20:15. W ataku zadyszka dopadła jednak Olega Krikuna, niebawem w kontrze skutecznie przymierzył Michał Błoński i miejscowi mieli w zapasie ledwie „oczko” (22:21). Tomaszowianie mimo usilnych starań wyrównać nie zdołali, decydujące zdobycze zapewnił swojej drużynie Piotrowski.

Zupełnie żadnej historii nie miała z kolei odsłona numer 3, w której faza początkowa to 5:0 przy zagrywkach Macionczyka na korzyść BBTS-u. Rozpędzony faworyt systematycznie dokładał łupy, a kiedy wypracował przewagę 18:10 po zbiciu Makowskiego mógł ze spokojem szykować się do zgarnięcia pełnej puli. Zgarniający najwięcej 13 punktów w bielskich szeregach Piotrowski był motorem napędowym efektownych kontr. Konfrontację atakiem zakończył Wojciech Siek, to jemu też przypadło miano MVP.

BBTS Bielsko-Biała – Lechia Tomaszów Mazowiecki 3:0 (25:20, 25:23, 25:12)

BBTS:
Macionczyk, Piotrowski, Siek, Cedzyński, Krikun, Makowski, Jaglarski (libero) oraz Gryc, Czetowicz, Vicentin
Trener: Brokking