Zainteresowani wykorzystaniem atutu własnego boiska piłkarze Błyskawicy osiągnęli przewagę w początkowej fazie spotkania. Egzekwowali wówczas przede wszystkim kilka stałych fragmentów, które mogły przynieść im powodzenie. Raz kibice nawet sugerowali, że piłka przekroczyła linię bramkową razem z golkiperem Drzewiarza Pawłem Górą w następstwie próby Krzysztofa Koczura. Okazję na otwarcie rezultatu miał również Patryk Szołtys. Gdy goście najgorsze dla siebie przetrwali, sami zaczęli odważniej budować ofensywne akcje, by udaną delegacją zwieńczyć V-ligową rundę jesienną. W 18. minucie uzyskali pierwszą dziś korzyść, gdy dośrodkowanie Marka Sobika na 8. metrze zwieńczył celnym uderzeniem Tomasz Drewniak. Niemal równo z upływem 2 kwadransów rywalizacji dystans między sobotnimi konkurentami uległ zwiększeniu. Wrzutkę w pobliże bramki zbił przytomnie Mateusz Wajdzik, co umożliwiło Sobikowi pokonanie Mateusza Pońca na ustalenie wyniku premierowej odsłony.

Drogomyślanie złudzeń na zainicjowanie pościgu zostali de facto pozbawieni krótko po powrocie na murawę z szatni. W 47. minucie z kontrą popędził Jakub Legierski, który z zimną krwią ów wypad sfinalizował strzałem w „krótki” róg. – Kontrolowaliśmy wtedy już mecz i wyglądało to naprawdę dobrze z naszej strony – mówi Konrad Kuder, szkoleniowiec Drzewiarza, którego pewności nie zaburzył gol honorowy. Postarał się o niego w 54. minucie Volodymyr Varvarynets, wykorzystujący błąd defensorów rywala.

Końcowe momenty meczu to bezskuteczne próby Błyskawicy, której nie można odmówić, że do zmiany kiepskiego dla siebie wyniku dążyła. Na nic zdały się sytuacje Eryka Rybki czy Dawida Okraski. W odpowiedzi jasieniczanie mogli podwyższyć rozmiar wygranej, m.in. pojedynek z bramkarzem miejscowych przegrał Legierski.

– Czegoś znów nam zabrakło. Tracąc tyle bramek nie da się osiągać korzystnych wyników – przyznaje szczerze Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec pokonanych.