Z testowej batalii bielszczanki wywiozły wspomnienia dwojakie. Te najbardziej pozytywne tyczą się niespełna 15-minutowego fragmentu gry, gdy podopieczne Mateusza Żebrowskiego aż 3-krotnie kierowały futbolówkę do siatki. W 55. minucie Klaudia Adamek obsłużyła perfekcyjnie Darię Długokęcką, która niechybnie piłkę ulokowała w „świątyni”. Nie lada sztuką wykazała się niebawem Roksana Gulec. W 63. i 66. minucie zawodniczka Rekordu podchodziła do rzutów wolnych, które wykonała w obu przypadkach z finalnym bramkowym łupem.

Strzelając tyle goli w delegacji można realnie myśleć o wygranej, ale... sparing miał zgoła inne zakończenie, bo jeszcze częściej zaskakiwana była defensywa biało-zielonych. Aż trudno w ten fakt uwierzyć, ale do 40. minuty trafień nie odnotowano. Pauza nastąpiła przy zaliczce gospodyń 2:0, w tym w następstwie bramki z rzutu karnego po faulu Małgorzaty Lichwy. Sosnowiczanki w 61. minucie dysponowały identyczną przewagę, bo celnie z... rzutu wolnego przymierzyła Paulina Piksa. Gdy zryw Rekordu dał wyrównanie, piłkarki Czarnych zareagowały, jak na zespół przynależący do krajowej „szpicy” przystało. Zuzanna Grzywińska nie zmarnowała sytuacji sam na sam z bramkarką, zaś Natalia Kawulska znakomicie uderzyła z dystansu, zamykając festiwal strzelecki.

– Pożyteczny sparing za nami z bardzo wymagającym przeciwnikiem. Było kilka faz, z których jesteśmy zadowoleni, biorąc pod uwagę etap pracy, na którym się znajdujemy. Na pewno musimy popracować nad niektórymi aspektami gry defensywnej. To samo tyczy się fazy przejściowej z obrony do ataku. Na duży plus strzelenie 3 bramek, doprowadzenie do wyrównania i stworzenie jeszcze kilku innych ciekawych sytuacji – stwierdził przywołany na klubowej stronie Rekordu trener Żebrowski.