- Na pewno był to lepszy mecz w naszym wykonaniu niż z rezerwami LKS-u Goczałkowice-Zdrój. Kreowaliśmy sytuacje i mieliśmy pomysł na to spotkanie. Znów jednak za łatwo tracimy bramki - przyznaje Marcin Stefanowicz, trener LKS-u.

 

Premierowe 45. minut upłynęło bez bramkowych "łupów" z jednej, jak i z drugiej strony. Zespół z Bestwiny wyciągnął lekcję po wysokiej porażce z "Goczałami" i nieco zmienił swoją filozofię gry. Niemniej, na wstępie spotkanie MKS nie wykorzystał klarownej okazji, aby objąć prowadzenie. Następnie to jednak ekipa z Bestwiny dochodziła do głosu. Piotr Grabski uderzył obok słupka, przed szansą stanął także Igor Kozyra... 

 

Wystarczyła jednak chwila nieuwagi, żeby MKS objął prowadzenie. W 54. minucie na 1:0 trafił Kacper Majewski po celnej "główce", po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. 120 sekund później Konrad Walicki przytomnie odnalazł się w podbramkowym zamieszaniu. Te dwa "ciosy" wyraźnie zdeprymowały ekipę z Bestwiny, która - owszem - próbowała się odgryźć, ale ich próby nie były przekonujące. W 80. minucie Kamil Ingram trafił z rzutu karnego po faulu bramkarza LKS-u, ustalając jednocześnie wynik spotkania na 3:0.