Z przewagą, w przewadze i w... tarapatach
Nieźle układający się mecz w Czańcu nie przyniósł rozstrzygnięcia takiego, o jakim dziś w Jasienicy marzono.
Mają czego żałować piłkarze z Jasienicy po wyjazdowym spotkaniu w ramach 11. kolejki. Kiedy w 8. minucie uderzeniem zza pola karnego piłkę w siatce ekipy z Czańca ulokował Jakub Legierski, zdawał się urzeczywistniać scenariusz perfekcyjny dla zespołu niżej notowanego w V-ligowej tabeli. Gdyby w 28. minucie nieco dokładniej, a nie w poprzeczkę po solowym rajdzie uderzył Dawid Prosiński, to istotnie Drzewiarz mógł wkroczyć bezpowrotnie na zwycięską ścieżkę. Ale plan ten finalnie nie wypalił...
W 30. minucie fani gospodarzy mieli powód do satysfakcji. Po rzucie rożnym piłka odbiła się od głowy Oleksandra Apanchuka, po czym minęła linię bramkową, dając czanieckiej drużynie wyrównanie. Na wstępie drugiej części, dokładnie w 50. minucie, miejscowi napotkali na ciężki cios. Wychodzącego na pojedynek z golkiperem LKS-u Legierskiego sfaulował Bartłomiej Borak, który za akcję ratunkową obejrzał "cegłę". Gra w przewadze zawodnika nie dość, że Drzewiarzowi niczego pozytywnego nie przyniosła, to jeszcze goście nawet "oczka" na swoim koncie nie zachowali, bowiem w 71. minucie O. Apanchuk powtórnie zmusił Filipa Nowaka do kapitulacji z wykorzystaniem swoich nieprzeciętnych warunków fizycznych. Trafienie było najwyraźniej aż na tyle zaskakujące, że do końca podopieczni Konrada Kudera nie potrafili w żaden sposób sforsować obronnych zasieków dzisiejszego przeciwnika.