Jako osobę, jak się to mówi z krwi i kości związaną prawie od pół wieku z bielskim sportem, rozpiera mnie ostatnio duma i nadzieja. Serce ze szczęścia człowiekowi rosło jak się nasłuchał i naoglądał tego wszystkiego, co w swoich wyborczych programach na różne ważne samorządowe funkcje w naszym ukochanym Bielsku-Białej w reformowaniu sportu zapowiadają aspirujący kandydaci. Jak to mówią nasze pociechy w przedszkolu lub podstawówce typowe „obiecanki cacanki”. Wlewają w nasze głowy i umysły jakieś nadzieje. Jasne, że w bielskim sporcie według nich wszystko ma być inne i zapowiadają zmiany oczywiście na lepsze.

wojtulewski Nawet ligowy boks mając chyba w głowach dawne sukcesy BBTS-u ktoś chce reaktywować w naszym mieście. Tylko, że prawdopodobnie nie wie, że już dawno w kraju nie ma żadnych pięściarskich drużynowych rozgrywek. A bielska młodzież jeśli chce trenuje „szermierkę na pięści” w kilku klubach w mieście. A Marian Kasprzyk występuje tak, jak konsultant, trener, ikona polskiego amatorskiego boksu. To nie był jedyny i odosobniony przykład pseudonaprawy bielskiego sportu. Byłyby to może i śmieszne pomysły, gdyby nie dotyczyły tak ważnych spraw, jak rekreacja, kultura fizyczna, sport dzieci i młodzieży oraz zainteresowań w tym kierunku mieszkańców Bielska-Białej.

Było śmiesznie jest i strasznie. Bowiem takie i inne podobne propozycje naprawy sportu dają ludzie znający jego prawdziwe problemy. Ale chyba w amoku wyborczej zabawy narażają się na śmieszność i straszność. Cytując klasyka od rolnictwa szukają populistycznymi metodami „frajerów”. Pewnie myślą, że z bielszczan zrobią „koziołków matołków”. Słowa, słowa, słowa, bez pokrycia licząc na krótką pamięć wyborców. A swoim działaniem w samorządzie miejskim, w którym funkcjonują już nie raz kilkanaście lat, niczego pozytywnego dla bielskiego sporu nie dokonali. Walcząc o władzę skupiają się głównie na krytyce dokonań w bielskim sporcie w ostatnich latach.

Ja oceniam ten rozwój obiektywnie. Bo funkcjonuję nie ze sportu, a dla sportu. Ostatnie lata to była złota era bielskiego sportu. Nigdy, ale to nigdy w swojej historii nie nastąpił w naszym mieście tak dynamiczny rozwój infrastruktury sportowej. Znam historię sportu naszego miasta i wiem co mówię! Nowoczesny Stadion Miejski w końcówce budowy, którego zazdroszczą nam o wiele większe miasta w Polsce. Znakomita hala pod Dębowcem, nowoczesne pływalnie, sale i boiska przyszkolne, zmodernizowana Górka, stadion lekkoatletyczny w Wapienicy i świetny na rodzinne uprawianie narciarstwa stok na Dębowcu, a w bliskim czasie narciarskie zagospodarowanie Szyndzielni.

Jasne, że to wszystko można tendencyjnie wykpić i ośmieszyć, że woda w basenach za mokra, trawa nierówno na stadionie przystrzyżona, a na Dębowcu za śliski śnieg... Ale przypomnijcie sobie nie tak odległe czasy, kiedy to jeden z władców Bielska-Białej mówił: „Niepotrzebne nam żadne sportowe obiekty, ani hale. W naszym mieście mamy hale fabryczne i to nam musi wystarczyć”. A przypomnijcie sobie zagrzybiałe salki sportowe przy ulicy Słowackiego, gdzie swoje mecze rozgrywali bokserzy BBTS, a grali i trenowali siatkarze tego klubu z Wiktorem Krebokiem na czele. Przypomnijcie sobie ujeżdżalnie koni czyli salkę w jednostce przy ulicy Leszczyńskiej, gdzie grały siatkarki BKS i występowali bokserzy BBTS. A przypomnijcie sobie mecze bokserskie BBTS w remizie strażackiej w Wilkowicach czy pod namiotem cyrkowym, który akurat gościł w Bielsku-Białej. Ja w tym wszystkim uczestniczyłem, wszystko dokładnie znam i pamiętam też, jak musiałem się ze wstydu rumienić przed rywalami bielskich sportowców.

Dlatego też bardzo doceniam osiągnięcia Bielska-Białej w poprawie infrastruktury sportowej, która została zbudowana dla nas, dla bielszczan tu i teraz żyjących oraz dla naszych dzieci i wnuków. To wszystko z naszych podatków i mądrze pozyskanych środków z Unii Europejskiej. A przede wszystkim z woli, determinacji i osobistego zaangażowania aktualnych władz miasta na czele z prezydentem Jackiem Krywultem. Urosła na naszych oczach piękna, sportowa, nasza mała ojczyzna. Nas bielszczan dziś rozpiera duma z osiągnięć miasta w sporcie. Nie, nie, nie! Wcale nie mam na myśli naszych 5 zespołów w ekstraklasie, choć też jest bardzo ważne. Mam na myśli niespotykany rozwój infrastruktury sportowej służącej naszemu zdrowiu, radosnemu życiu dla dobrego samopoczucia, mody na sport i rekreację, w których uczestniczą całe rodziny.

Może będę za surowy w ocenie „reformatorów bielskiego sportu”, ale coś mi się wydaję, choć chciałbym się mylić, że gdyby reformowali swoimi metodami największą na świecie pustynię Saharę mogłoby na niej zabraknąć... piasku.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski